Pierwsze koty za płoty czy pies pogrzebany? Biuro brytyjskiego premiera na Downing Street poinformowało o rozpoczęciu prac przygotowawczych, związanych z budową mostu łączącego Szkocję z Irlandią Północna. Komentatorzy są sceptyczni. Pomysł nowego połączenia pojawił się w ubiegłym roku, a jego autorem jest Boris Johnson. Jak wszytko, czego dotknie się premier, również i widmo mostu na Morzu Irlandzkim wywołuje na Wyspach burzliwe dyskusje.
W założeniu to szczyty projekt, ale technicznie niemożliwy do zrealizowania - taka jest opinia większości ekspertów. Most miałby 40 kilometrów długości, musiałby unosić się na kilkudziesięciu przęsłach, a niektóre z nich osadzone byłby ponad 300 metrów pod powierzchnią morza. Jeśli dodać do tego szacunkowy koszt budowy - 20 miliardów funtów - projekt wydaje się pochodzić z wybujałej wyobraźni premiera, a nie z podręczników budowy mostów. Bardziej złośliwi komentatorzy dodają, że uwagi na brexit, po jego ukończeniu most mógłby połączyć niepodległą Szkocję i Zjednoczoną Irlandię - kraje które, jeśli tak potoczyłaby się historia, znalazłyby się poza strukturami Zjednoczonego Królestwa. Byłby to akt najwyższego altruizmu wobec Unii Europejskiej - konkludują obserwatorzy niepozbawieni poczucia humoru.
Odcinek Morza Irlandzkiego, który przecinałby most, jest jednym z najczęściej uczęszczanych przez statki akwenów. Poza tym, na dnie morza znajduje się ok. milion ton amunicji z czasów drugiej wojny światowej, która została tam zatopiona po zakończeniu konfliktu. Budowa mostu byłaby nie tylko niezwykłym wyzwaniem inżynieryjnym. Także bezpieczeństwo prac i utrzymanie jego konstrukcji byłyby pod stałym znakiem zapytania. Jeden z najbardziej renomowanych brytyjskich architektów, Chris Wise, tak ocenił propozycje premiera: Ten pomysł jest godny podziwu, ale technicznie bezmyślny. Brytyjczyk wie o czym mówi. Odpowiedzialny był za inżynieryjne rozwiązania aren sportowych, które powstały w Londynie przed igrzyskami olimpijskimi w 2012 roku. Do krytyki dołączyli się także politycy, w tym Pierwsza Minister Szkocji, Nicola Strugeon: Jeśli Londyn ma na zbyciu 20 miliardów funtów, Edynburg i Belfast mogłyby zasugerować lepsze sposoby na spożytkowanie tych pieniędzy - stwierdziła. Trudno nie dostrzec w tych słowach ironicznego sarkazmu.
To nie pierwszy pomysł budowy mostu, którego inicjatorem jest Boris Johnson. Kilka lat temu w Londynie przygotowano projekt ogrodu, który miał powstać na Tamizie. Przeznaczony miał być wyłącznie dla przechodniów. Na papierze wyglądał imponująco - królestwo zieleni, drzew i krzewów, po którym można przejść z jednego brzegu rzeki na drugi. Wspaniały pomysł! Problem w tym, że z wielu powodów - w tym finansowych - projekt okazał się niemożliwy do zrealizowania. W chwili gdy został odłożony przez ratusz na półkę, prace przygotowawcze i rozpoznania logistyczne pochłonęły 40 milionów funtów pieniędzy podatnika. Wątpliwe, by w najbliższym czasie powstał kolejny most na Tamizie, a tu nagle pojawił się pomysł śmiałego połączenia miedzy dwoma wyspami. W Londynie nie zapomniano jednak tej ważnej lekcji.
Obecny premier Boris Jonson był wówczas burmistrzem brytyjskiej stolicy. Odpowiedzialny był za infrastrukturę i budżet miasta. Takiej dziury, jaką pozostawił w stołecznych finansach, do teraz mu nie zapomniano. Dziś Johnson stoi za sterami całego kraju. Podlega mu także skarb państwa. Budowa takiego mostu oczywiście przyciągnęłaby prywatnych inwestorów, ale ryzyko uszczerbku na publicznych finansach byłoby znaczne. Nawet w najbliższym otoczeniu premiera, znajdują się doradcy dmuchający na zimne. Niewykluczone, też, że pomysł budowy kolejnego mostu - tym razem między Szkocją a Irlandii Północą - jest kolejną odsłoną ulubionego sportu Borisa Jonsona: kierowania opinii publicznej w stronę dla niego pożądaną, z dala od kontrowersyjnych aspektów polityki. Takie opinie również pojawiły się na Wyspach. Premier ma przed sobą 10 miesięcy skomplikowanych negocjacji z Brukselą, które ustalą nowe relacje handlowe między Wielką Brytanią a Unią Europejską. Może właśnie potrzebuje PR-owego mostu, by ułatwić sobie dotarcie do celu. Oby nie był to o jeden most za daleko.