"Dla nas kolejny dzień wojny, a dla nich ostatni życia" - ukraiński żołnierz rozmawia z komórką. Siedzi w okopach i z trudem łapie oddech. Z jego lewej strony leżą ciała poległych towarzyszy. Z prawej, dwóch innych obrońców udaje entuzjazm. Kamera się trzęsie. Niedobrze widać. To może być postawiony kciuk lub środkowy palec. "Jak tam żarełko w Kijowie? Restauracje otwarte? - przekrzykują się nawzajem - nagrywamy, żebyście nie zapomnieli, że wojna trwa nadal". W tym momencie film się urywa. Chwilę później widać żołnierzy jak w trójkę maszerują wzdłuż okopu, ciągnąc na linach martwego kolegę. To gdzieś w Donbasie. Panuje straszny upał.
Portal, na którym umieszczono film, dodaje swój komentarz - nie chcemy demoralizować narodu, ale musicie wiedzieć, jak naprawdę wygląda obrona kraju. Ukraina jest olbrzymia. Nie wszędzie wojna dotarła fizycznie. Z niektórych miast wycofała się, pozostawiając blizny. Życie ma to do siebie, że lubi powracać. Dlatego w Kijowie otwarte są knajpy. Ludzie chodzą na spacery, działa komunikacja. Ale nie dalej jak wczoraj na przedmieściach, w Buczy, odkryto kolejną zbiorową mogiłę - siedem osób. Zanim strzelono im w plecy, byli torturowani. Codziennie na tym samym portalu pojawia się też mapa. Czerwony kolor to rozkaz: do schronu!
Po raz pierwszy od początku wojny w sztandarowej porannej audycji radia BBC nie pojawił się żaden istotny materiał z Ukrainy. To prawda, że zagęściło się ostatnio od lokalnych tematów, które wypierają doniesienia z frontu - figle Borisa Johnsona na Downing Street i łamiące prawo imprezy w czasie lockdownu czy uchodźcy, których Wielka Brytania chce wysyłać samolotami do Rwandy. Przypływają codziennie przez kanał La Manche na dmuchanych tratwach, napychają kiesy przemytnikom ludzi, ryzykują życiem, a teraz grozi im deportacja do Afryki. Pierwszy taki lot został powstrzymany przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, ale będą inne.
Wszystko to rozumiem - nie urodziłem się wczoraj. Niemniej, gdy oglądam okładki gazet, czuję odruch wymiotny. Wojna nie powinna z nich schodzić! Spychanie jej na drugie, trzecie i dalsze strony jest stopniowym wypieraniem się człowieczeństwa. Na redaktorach naczelnych i wydawcach ciąży ważny obowiązek - zjadaczom zachodniego chleba nie wolno zapomnieć o Ukrainie. W przeciwnym razie wojna stanie się jedynie weekendowym dodatkiem w kolorowych czasopismach, gdzie zdjęcia wyglądają szczególnie efektownie. Człowiek zatrzyma się na chwilę przy porannej kawie, pokiwa głową, po czym pójdzie grać w tenisa. A wieczorem kino.
"Szakale i faszyści - starszy mężczyzna nie kryje złości - całkiem dobrze nam się tu mieszkało, a teraz? Sami popatrzcie!". Obok zbudzonego domu, zdezelowana Łada. Rosyjski ostrzał zrobił z niej kabriolet. Na środku drogi widać potężny lej po bombie. Na wierzchu jakieś pozrywane kable, na dnie mętna woda. To 70 km od Doniecka - całkiem świeża rana. Kamera przenosi się na rodzinę z dwójką dzieci. Stoją przed spalonym barakiem. "Żyjemy, ale nie mamy już domu" - mówi matka. Ojciec trzyma na rękach rocznego malca. Cały czas nim potrząsa, choć dzieciak nie płacze. Ludziom puszczają nerwy. Powinni byli wcześniej uciec, gdy jeszcze była szansa.