Mężczyzna w średnim wieku klęczy przed czerwonym, plastikowym workiem. Pod nim leży jego trzynastoletni syn. Nie żyje. To ofiara ataku w Charkowie. Ojciec trzyma dziecko za rękę, ma twarz pozbawioną emocji. Jeśli zdradza cokolwiek, to niedowierzanie. Jeszcze przed chwilą obaj szli ulicą, a teraz już tylko on żyje. To niewłaściwa kolej rzeczy, wbrew naturze. Ale taką rzeczywistość oferują Ukraińcom bandyci z Kremla. Strzelają na oślep, byle zabić i wzbudzić lęk. Norymberga byłaby dla nich wakacjami w pięciogwiazdkowym hotelu. Zasługują na piekło - ten, kto przyciska guzik, i ten, kto wydaje rozkaz.
Siergiej Ławrow bez wstydu mówi o apetycie wampirów. Specjalna operacja militarna w Donbasie już im nie wystarcza. Będą wysysać krew z innych żył Ukrainy. Winny jest ponoć Zachód, bo dostarcza obrońcom HIMARS-y - działa, które precyzyjnie strzelają na dużą odległość. Niszczą rosyjskie składy amunicji i sieją popłoch na tyłach wroga. Minister spaw zagranicznych Rosji podczas wywiadu mruży oczy. Boi się światła. Powinien wzbudzać szacunek, a wywołuje torsje. Czy powinienem tak pisać? - odzywa się etyka dziennikarska. Przestałem być dziennikarzem po tym, jak ukraiński nauczyciel stał się żołnierzem.
Spędziłem z wnuczką cały dzień. Skończyła piętnaście miesięcy. Wsłuchuje się w sylaby, które bez przerwy powtarza. Jest największym cudem w tej części układu słonecznego. Niewinna i ufna. Wie, że przy dziadku nie uderzy się w głowę, przechodząc obok stołu. Gdy budzi się po poobiedniej drzemce, jedynym koszmarem, jaki widzi, jest moja uśmiechnięta twarz. Kiedy przegląda bajki, nie wytrzymuję i sprawdzam komórkę. Pierwszym obrazem, jaki pojawia się na ekranie, jest ojciec z ulicy w Charkowie. Chwytam wnuczkę za rękę. Przez resztę dnia staram się udawać przed nią radość, ale się nie udaje.
Brytyjski premier Boris Johnson po raz ostatni odpowiadał na pytania w Izbie Gmin. Wygłosił litanię swoich zasług, a żegnając się ze stołkiem, udzielił rad następcom: trzymajcie się USA, brońcie Ukrainy, stójcie na straży wolności i demokracji, obniżajcie podatki, deregulujcie je, gdzie się da. A kiedy wydawało się, że zabrakło mu weny, rzucił "Hasta la vista, baby!" - i jak Terminator opuścił parlament. To może oznaczać, że uczy się hiszpańskiego lub że już teraz szykuje swój powrót. Na Wyspach nie będą za nim płakać - był krętaczem i kłamcą. Ale w Kijowie poleją się łzy. Oto polityczna teoria względności.
Tymczasem nad Wisłą zawyły syreny przeciwlotnicze. Klasizm obalił granice przyzwoitości i zmierza zwartym konwojem do serca Polski. Biorą go na celownik starzy wyjadacze i młodzi gniewni. Ponoć literatura nie jest dla idiotów - ktoś namalował te słowa na kostce trotylu i podrzucił pod strzechy. Ruszają więc szwadrony saperów. Każdy ma w zanadrzu nierdzewny argument i brak dobrej woli. Będą się starać rozbroić te słowa, a jeśli się nie uda, dokonają kontrolowanej eksplozji ku uciesze gapiów. Rozumiem pospolite ruszenie, ale mam problem z proporcjami. Może powinienem zapytać o nie ojca klęczącego w Charkowie?