Patrzę na twarz Zełenskiego. Wygląda jak zdjęty z krzyża – jest w Buczy. Ma zmarszczone kąciki ust i czoło. Przymyka oczy, bo nie da się na ten koszmar długo patrzeć. Ktoś wrzucił na Facebooka zdjęcie prezydenta sprzed dwóch miesięcy – jest na nim uśmiechnięty, w eleganckim garniturze. Tryska świeżą energią. Mógłby pracować w londyńskim City lub przemawiać na forum ONZ. To ostatnie zdjęcie w kamizelce kuloodpornej naznaczone jest czasem. Zrobiono je wojnę później. Mimo to Zełenski mówi składnie i spokojnie. Odpowiada z przekonaniem na pytania dziennikarzy. Nazwał ludobójstwo po imieniu, ale nie dał się ponieść nerwom. Jest przywódcą. Cierpi z narodem.
Horror bez znieczulenia
Bogdan Frymorgen
Środa, 6 kwietnia 2022 (06:09)