Liczy się wyłącznie TU i TERAZ - tak najkrócej można podsumować zmiany w systemie emerytalnym ogłoszone wczoraj przez Donalda Tuska. W przyszłym roku 5 procent składek z drugiego filaru zamiast na konta w Otwartych Funduszach Emerytalnych trafi do ZUS-u. Ten zużyje owe pieniądze na wypłatę bieżących emerytur. Mamy wielkie łatanie wielkiej dziury budżetowej. Czy można było inaczej?
Można, ale byłoby to bolesne. Trzeba by ciąć zasiłki, czy zrezygnować z podwyżek dla nauczycieli. Takie zmiany odczuwalne byłyby natychmiast. Donald Tusk wybrał więc rozwiązanie, którego prawdziwe skutki poznamy dopiero po latach.
Logika owego posunięcia jest prosta: zmiany są skomplikowane, ludzie z trudem to pojmują, premier oznajmi, że wszystko będzie dobrze, a lament ekonomistów w końcu ucichnie. Niestety dobrze raczej nie będzie.
Twórcy reformy emerytalnej przekonywali, że trzeba myśleć nie tylko o tym co jest tu i teraz. Tak powstał pomysł oszczędzania w OFE, żeby nie wszystko przejadać na bieżące wypłaty. Ów pomysł wymagał oczywiście dużych zmian, ale nie takich, na dodatek obarczonych wieloma znakami zapytania. Na pytanie, kiedy wzrośnie odpis podatkowy dla tych którzy jednak chcą doubezpieczać się w OFE, słyszymy odpowiedź: może w 2014, a może w 2015. Gdy pytamy, czy będzie można dziedziczyć składki ZUS-owskie słyszymy, że trzeba to dopracować. Na pytanie, jakim cudem pieniądze przelewane do ZUS-u miałyby przynieść większe emerytury w przyszłości, przekonującej odpowiedzi nie słyszymy wcale.