Po niezwykle emocjonującym spotkaniu Cracovia zremisowała 4:4 (1:2) z Ruchem Chorzów w piłkarskiej ekstraklasie. Ruch tym samym przedłużył do 15 serię meczów bez zwycięstwa. Cracovia natomiast nie wygrała ośmiu kolejnych spotkań.
Organizatorzy włożyli mnóstwo pracy, aby ten mecz mógł się odbyć. Już w sobotę - przy wsparciu kibiców - rozpoczęto odśnieżanie murawy. Udało się usunąć z niej śnieg, ale była bardzo grząską, a w niektórych miejscach bardzo błotnista.
W tej sytuacji zawodnicy obydwu zespołów wybierali proste środki przy rozgrywaniu akcji. Początkowe minuty należały do gospodarzy, ale potem goście byli dwukrotnie bliscy zdobycia bramki. W 12. minucie Miłosz Kozak popisał się precyzyjnym strzałem z rzutu wolnego z około 25 metrów. Sebastian Madejski zdołał jednak odbić piłkę. Chwilę później bramkarz "Pasów" po raz kolejny wykazał się refleksem interweniując po główce Filipa Starzyńskiego.
To jednak Cracovia objęła prowadzenie. W 18. minucie Benjamin Kallman podał z prawego skrzydła do Michała Rakoczego, a ten strzałem z kilku metrów nie dał szans Krzysztofowi Kamińskiemu.
W 27. min Miłosz Kozak znalazł się w sytuacji sam na sam z Madejskim i starał się go ominąć, ta sztuka mu się nie udała, ale podał jeszcze do biegnącego za akcją Łukasza Monety. Piłka po strzale skrzydłowego Ruchu odbiła się od ręki interweniującego Otara Kakabadze i przeleciała nad poprzeczką. Arbiter, wezwany przez VAR, obejrzał tę sytuację na monitorze i podyktował "jedenastkę", a Kakabadze otrzymał czerwoną kartkę. Rzut karny pewnym strzałem wykorzystał Daniel Szczepan.
W 39. min drugą bramkę mógł zdobyć Rakoczy; po jego strzale piłka odbiła się od słupka. Za moment gorąco było w polu karnym Cracovii. Starzyński starał się zaskoczyć Madejskiego bezpośrednio z rzutu rożnego, a bramkarz odbił piłkę tak, że trafiła w poprzeczkę.W doliczonym czasie pierwszej połowy Ruch wykonywał kolejno trzy rzuty rożne i za trzecim razem Mateusz Bartolewski - w ogromnym zamieszaniu - strzałem głową posłał futbolówkę do siatki.