Legia Warszawa wygrała z Lechem Poznań 2:1. W wyjazdowym meczu legioniści zanotowali tylko jeden strzał na bramkę, który w dodatku nie dał im gola. W niedzielę strzelali tylko lechici. W 15. minucie Miha Blazic zaliczył „samobója”, a w 45. to samo zrobił Bartosz Salomon. Na 1:2 w 83. minucie trafił Joel Pereira.

W niedzielę na stadion Kolejorza przyszło 40 278 widzów.

Zaczęło się dobrze dla Lecha, który w pierwszych minutach kilkukrotnie był pod bramką rywali. Piłkarze z Poznania nie wykorzystali jednak okazji do objęcia prowadzenia i to legioniści stworzyli sobie szansę na gola jako pierwsi. Już w szóstej minucie po kontrataku Paweł Wszołek uderzył mocno pod poprzeczkę, ale radość warszawian nie trwała zbyt długo. Sędzia Szymon Marciniak po obejrzeniu powtórki uznał, że piłkarze Legii przejęli piłkę po faulu na Afonsie Sousie.

W 14. minucie przyjezdni mieli szansę na zdobycie gola z rzutu karnego, ale strzał Josue wybronił Bartosz Mrozek.

Legia dopięła swego już minutę później, gdy po dośrodkowaniu Pawła Wszołka piłkę do własnej siatki wpakował Miha Blazic.

Analogiczna sytuacja wydarzyła się pół godziny później. Tym razem tym, który strzelił we własną bramkę był Bartosz Salomon. Piłkarz padł po tym na boisko i zasłonił twarz rękoma.

Akcja z 45. minuty była podsumowaniem gry Lecha w pierwszej połowy, który nie mógł znaleźć sposobu na defensywę Legii. Swoje szanse w tej części spotkania mieli Miha Blazic i Jesper Karlstroem, lecz żadna z nich nie skończyła się bramką.

Druga połowa

W drugiej połowie piłkarze prowadzili grę o wiele wolniej. Legia wyglądała na usatysfakcjonowaną dwubramkowym prowadzeniem. Miała jednak okazję, żeby podwyższyć wynik. Jurgen Celhaka uderzył zza pola karnego, tuż nad poprzeczką. Gospodarze odpowiedzieli mocnym strzałem Radosława Murawskiego, który z trudem obronił golkiper gości.

Kwadrans przed końcem meczu doszło do niebezpiecznej sytuacji, gdyż fani Lecha wyrzucili kilkadziesiąt rac na pole karne Legii i w kierunku Kacpra Tobiasza. Sędzia musiał przerwać mecz, na szczęście po kilku minutach piłkarze mogli wrócić na boisko. Z pewnością poznański klub za ten incydent czeka surowa kara.

Honor drużyny starał się uratować Joel Pereira. Piłkarz grający z numerem "2" kopnął w 83. minucie sprzed pola karnego, a piłka bez żadnych przeszkód zameldowała się w siatce Legii.

Gol kontaktowy dodał lechitom nowych sił, ale rywale skutecznie rozbijali ich ataki. Potem było już tylko przysłowiowe walenie głową w mur, a wrzutki w pole karne nie sprawiały kłopotów piłkarzom Legii.

Oba zespoły walczyły w niedzielę również o miejsce na podium, które zagwarantuje udział w europejskich pucharach. Poznaniacy zdecydowanie oddali od siebie tę szansę.