Piłkarze Rakowa Częstochowa zremisowali 1:1 (0:1) ze Sportingiem Lizbona w trzecim meczu fazy grupowej Ligi Europy. Goście od ósmej minuty grali w dziesiątkę. Spotkanie rozegrano w Sosnowcu.
Piłkarze Rakowa na inaugurację przegrali w Bergamo z Atalantą 0:2, a przed trzema tygodniami w Sosnowcu jako gospodarze ulegli Sturmowi Graz 0:1.
W czwartkowym spotkaniu już w ósmej minucie czerwoną kartkę za faul obejrzał piłkarz Sportingu Viktor Gyokeres. Mimo to goście szybko objęli prowadzenie po bramce Sebastiana Coatesa. W drugiej połowie Raków dążył do wyrównania, czego efektem był gol Fabiana Piaseckiego.
Trener Sportingu Ruben Amorim przed spotkaniem podkreślił, że chce wygrać, zajść jak najdalej w LE, ale priorytetem dla zespołu pozostaje zdobycie tytułu mistrza Portugalii.
375-osobowa grupa sympatyków Sportingu dała przed rozpoczęciem gry skromny "popis" pirotechniczny, a po kilku minutach miała powody do radości, choć spotkanie zaczęło się dla Portugalczyków źle.
Napastnik przyjezdnych Gyokeres przy linii bocznej sfaulował kapitana i stopera rywali Zorana Arsenicia. Sędzia początkowo pokazał mu żółtą kartkę, ale po analizie wideo zmienił decyzję i wyjął czerwony kartonik.
Arsenić, który w minioną niedzielę wrócił do gry po dwumiesięcznej przerwie spowodowane urazem, nie mógł kontynuować gry. Gościom osłabienie nie przeszkodziło w objęciu prowadzenia. Po dośrodkowaniu Pedro Goncalvesa głową piłkę do siatki skierował Sebastian Coates.
Prowadzący atak pozycyjny zespół trenera Dawida Szwargi miał problem z rozmontowaniem defensywy przeciwnika. Starania Rakowa przyniosły tylko niecelne uderzenia Milana Rundica i Johna Yeboah. Groźniejsi byli goście, których kontry dwukrotnie zatrzymał bramkarz częstochowian.