Bartosz Bereszyński, jeden z najbardziej doświadczonych reprezentantów Polski, zamierza jeszcze kilka lat grać na wysokim poziomie. "Jestem drugim najstarszym piłkarzem z pola w kadrze narodowej, ale to nie znaczy, że rano musi mnie wszystko boleć" - zauważył. Obrońca był pytany także o swoją przyszłość.
Polscy piłkarze przygotowują się w Warszawie do dwóch czerwcowych meczów. W piątek zagrają towarzysko z Niemcami na PGE Narodowym, a cztery dni później zmierzą się w Kiszyniowie z Mołdawią w eliminacjach mistrzostw Europy.
Trener Fernando Santos liczy m.in. na Bereszyńskiego. Doświadczony obrońca Sampdorii Genua ostatnie pół roku spędził na wypożyczeniu w Napoli, z którym sięgnął po mistrzostwo Włoch, ale dopiero pod koniec sezonu, gdy drużyna była już pewna tytułu, dostał tam szansę występów. W jakiej obecnie jest formie?
Ciężko pracowałem, żeby być gotowym, natomiast dostałem szansę dopiero pod koniec sezonu. Cieszę się z tego ostatniego miesiąca. Choć było już dużo celebracji po zdobyciu tytułu, to musiałem się skupić, bo wiedziałem, że te szanse przyjdą. Udało mi się wystąpić w trzech meczach pod koniec rozgrywek, więc wszedłem w rytm - przyznał Bereszyński podczas wtorkowej konferencji prasowej na stadionie Legii.
50-krotny reprezentant Polski był jednym z kilku piłkarzy, którzy zajęcia z Santosem zaczęli już w ubiegłym tygodniu - w ramach tzw. treningów wyrównawczych.
Skorzystałem z tej możliwości, selekcjoner poprosił, żebym przyjechał wcześniej i "poczuł boisko". W minioną środę wieczorem przyjechałem do Warszawy, następnego dnia wziąłem udział w treningu, a w piątek w sparingu (z drużyną Legii do lat 19 - przyp. red.). Wszystko jest w porządku. Czuję się bardzo dobrze pod względem fizycznym. Jestem spokojny o swoją formę - zapewnił.
Bereszyński w lipcu skończy 31 lat. Jest obecnie - nie licząc bramkarzy - drugim najstarszym piłkarzem w kadrze, po prawie 35-letnim Robercie Lewandowskim.
Zdaję sobie sprawę, że jestem już zawodnikiem doświadczonym, ale... bez przesady. To, że jestem drugim najstarszym piłkarzem z pola nie znaczy, że rano musi mnie wszystko boleć. Mam dopiero 30 lat. Wiadomo, że obecnie kariera się wydłuża. Liczę, że spokojnie jeszcze kilka lat będę grać na moim najwyższym poziomie i pomagał reprezentacji - zapowiedział Bereszyński.
W minionym sezonie przeżywał różne momenty. Jesienią grał w Sampdorii Genua, która ostatecznie spadła z włoskiej ekstraklasy. Pod koniec roku wystąpił na mundialu w Katarze i spisał się tak dobrze, że został wypożyczony do Napoli.
Przeżywałem wspaniałe i mniej piękne chwile. Pierwsze pół roku, w Sampdorii, było ciężkie. Ten klub nie zmierzał w dobrym kierunku. Nie widziałem światełka w tunelu, jeżeli chodzi o ten sezon. Później mundial - dla mnie wyjątkowy. Rozegrałem 50. mecz w reprezentacji (w 1/8 finału MŚ z Francją - PAP). Mistrzostwa świata były wspaniałym przeżyciem - podkreślił.
Dalej transfer do Neapolu. Dla mnie te pięć miesięcy było ciężkie, ale też piękne. Nie zagrałem zbyt wielu meczów, jednak czułem, że jestem ważną częścią Napoli. I ważnym piłkarzem dla mieszkańców tego miasta. Oni naprawdę traktowali wszystkich wyjątkowo. Zwłaszcza w sezonie, gdy drużyna po tylu latach zdobyła mistrzostwo Włoch. Myślę, że gdy kiedyś wrócę tam, np. na pizzę, oni wciąż będą mnie pamiętać. Zobaczymy, jak potoczy się moje życie. Natomiast na darmową pizzę mogę chyba zawsze tam liczyć - uśmiechnął się Bereszyński.
Obecnie znów jest piłkarzem Sampdorii, która - jak przyznał - po spadku do Serie B i zmianie właścicielskiej walczyła w ogóle o to, żeby przystąpić do nowych rozgrywek.
To dla mnie też stresujący moment. Życzę Sampdorii jak najlepiej. Wiele lat tam spędziłem, moje życie bardzo się zmieniło w Genui. Ten klub zasługuje na drugą szansę i powrót do Serie A. Co dalej ze mną? Trudne pytanie. W Napoli na razie nie wiadomo, kto będzie trenerem. Dopiero wówczas będą podejmować decyzje dotyczące piłkarzy. Jednocześnie czekałem, co się wydarzy w Genui. Mam tam jeszcze kilkuletni kontrakt, więc teoretycznie jestem piłkarzem Sampdorii. Oczywiście chcę szukać najlepszego dla siebie wyjścia, będziemy myśleć z klubem, jak to najlepiej rozwiązać. Na razie nie wiem. Teraz skupiam się na reprezentacji - powiedział.
Piątkowy mecz z Niemcami będzie towarzyski, ale emocji nie zabraknie. Przy okazji nastąpi pożegnanie z kadrą 108-krotnego reprezentanta Polski Jakuba Błaszczykowskiego.
Wyjątkowe spotkanie. Zdajemy sobie sprawę, że będzie fajna atmosfera na trybunach. To również okazja do pożegnania Kuby. Niemcy to świetny zespół, ale gramy u siebie, na narodowym obiekcie i zrobimy wszystko, żeby zwyciężyć - zapewnił boczny obrońca reprezentacji.
Jakie ma wspomnienia ze wspólnych występów z Błaszczykowskim?
Kiedy Kuba grał w reprezentacji, ja do niej wchodziłem. Na pewno to była osoba, na którą się patrzyło. Ktoś, kto miał autorytet w szatni i poza nią. Często rozmawiał z młodszymi piłkarzami, wyciągał pomocną dłoń i kierował na odpowiednie tory. Zawsze będę go wspominał właśnie pod tym kątem. A na boisku to również był wzór do naśladowania. Charakter i wielka ambicja - podkreślił Bereszyński.
Brałem udział w trzech pożegnaniach świetnych bramkarzy: Jerzego Dudka, Artura Boruca i Łukasza Fabiańskiego. Piękne wspomnienia. Również Łukasz Piszczek się pożegnał. To są emocjonalne momenty, dzieliłem z nimi szatnię w reprezentacji. I na pewno fajnie byłoby zagrać razem z Kubą na jednej stronie boiska w meczu z Niemcami - dodał.
O godz. 11 kadrowicze zaczęli trening przy Łazienkowskiej.
Wszyscy są zdrowi. Tylko Arkadiusz Reca, jak już w poniedziałek informowaliśmy, opuścił zgrupowanie z powodu kontuzji - przekazał rzecznik prasowy PZPN i team menedżer reprezentacji Jakub Kwiatkowski.