Nie żyje 11-letni chłopiec, w którego szyję we wtorek uderzył krążek hokejowy. Do wypadku doszło na treningu w kanadyjskiej prowincji Quebec.
Chłopiec zmarł kilka dni po wypadku. Policja potwierdziła informację o jego śmierci w piątek.
Policjanci zostali wezwani we wtorek do hali Complex Walter-Buswell na przedmieściach Montrealu ok. godziny 19 czasu lokalnego. To właśnie tam odbywał się trening, w którym uczestniczył chłopiec. 11-latek wymagał pomocy medycznej, przewieziono go na oddział intensywnej terapii.
Według kanadyjskich mediów chłopiec miał na sobie ochraniacze, w tym ochraniacz na szyję, gdy doszło do wypadku.
Funkcjonariusze wszczęli śledztwo w celu wyjaśnienia przyczyn tragedii - podaje BBC.
Po tragedii oświadczenie wydał lokalny związek hokejowy. "Współpracujemy z miastem, aby zapewnić wsparcie osobom, które były świadkami wypadku. Jesteśmy świadomi wpływu emocjonalnego tego wydarzenia" - podkreślono.
Związek podkreślił, że śmierć chłopca jest "wielką tragedią".
To kolejna tragiczna śmierć związana z wypadkami na lodowisku w ostatnich miesiącach. 28 października amerykański hokeista Adam Johnson zmarł po tym, jak podczas meczu jego drużyny Nottingham Panthers z Sheffield Steelers w brytyjskim Pucharze Challenge łyżwa jednego z rywali przecięła mu szyję.
Do wypadku doszło w trakcie drugiej tercji spotkania w Sheffield. W 35. minucie przerwano grę, a zawodnikowi udzielono pomocy medycznej na lodzie. Kolejnego dnia klub hokeisty poinformował, że lekarzom nie udało się go uratować.
W związku ze śmiercią Johnsona zatrzymano mężczyznę pod zarzutem nieumyślnego spowodowania śmierci.
Po wypadku angielski związek hokejowy zdecydował się na wprowadzenie od 2024 roku nakazu noszenia ochraniaczy na szyję przez wszystkich zawodników.