Do gry po zimowej przerwie wróciła I liga piłkarska. Na czele tabeli jest rewelacja tego sezonu, czyli Raków Częstochowa, który ma 10 punktów przewagi nad drugą Sandecją Nowy Sącz. Klub z Częstochowy nie zamierza jednak w rundzie wiosennej kalkulować i chce awansować do Ekstraklasy. O początku rundy wiosennej, o pucharowym starciu z Legią Warszawa oraz o tym, czy doświadczenie w pracy nauczyciela przydaje się na ławce trenerskiej z Markiem Papszunem szkoleniowcem Rakowa Częstochowa rozmawiał Wojciech Marczyk.
Wojciech Marczyk, RMF FM: Czujecie się rewelacją? Bo wielu o was tak mówi. Gracie nie tylko skutecznie ale tez ładnie dla oka, a to w I lidze to trochę rzadki widok.
Marek Papszun, trener Rakowa Częstochowa: Tak. Cieszymy się z tego, że poza skutecznością, która w sporcie jest chyba najważniejsza, w większości meczów gramy rzeczywiście dobrą piłkę. Powiem nieskromnie, chyba fajnie się to ogląda. Może nie zawsze jest to widowisko porywające, ale myślę, że na naszych meczach nie można się nudzić. Nie ma kopaniny. Są przemyślane działania. To cieszy, że mamy swój styl, swój pomysł na grę i go konsekwentnie realizujemy. Ja wierzę, że przy tym zostaniemy i nasza idea nie zniknie pod presją wyniku.
Wasza sytuacja w tabeli wydaje się komfortowa. 10 punktów przewagi na drugą Sandecją. To dobra sytuacja i daje spokój do tego, by pracować? Czy jest obawa, że za bardzo się rozluźnicie i przewaga gdzieś przepadnie?
Z jednej strony to jest duża przewaga. Z drugiej, zostało 13 spotkań czyli to jest 39 punktów do zdobycia. Ta przewaga może więc być zniwelowana i ta grupa pościgowa może nas dojść. Dlatego nie myślimy o tym w kategorii, że mamy przewagę albo, że musimy gonić. My przygotowywaliśmy się do kolejnej rundy i do pierwszego spotkania. Tak chcemy do tego pochodzić. Każde najbliższe spotkanie jest dla nas najważniejsze, a każde kolejne schodzą na drugi plan. Do nich będziemy się przygotowywać po następnym meczu.
Pan, jak każdy trener, myśli o następnym spotkaniu, czyli o najbliższym z Chrobrym w lidze. Niedługo już jednak mecz z Legią w Pucharze Polski. Wielu szkoleniowców narzeka, że nie da się pogodzić gry w pucharze z grą w lidze i trzeba wybierać. Dla pańskiego zespołu udział w pucharze i mecz z Legią to nagroda?
Traktujemy to jako bonus. Jest to dla nas nagroda za pracę, jaką wykonaliśmy. Nagroda za to, jak się rozwijamy, jak klub też idzie do przodu. Tym sposobem tez pokazaliśmy się w Polsce - ogrywając Lecha Poznań i dochodząc do ćwierćfinału Pucharu Polski. Teraz na drodze Legia Warszawa, którą po prostu chcemy wyeliminować i dokonać dużej rzeczy. Chcemy, żeby doszło do sensacji. Nie będzie to łatwe oczywiście, ale wierzę w to, że jesteśmy w stanie to zrobić.
Był pan na meczu Cracovii z Legią. Widział też pewnie spotkanie Lecha z Legią. Cieszył się pan, że warszawianie przyjdą do was będąc w kryzysie?
Ja do tego tak nie podchodzę, bo to się może bardzo szybko zmienić. Po jednej kolejce. Lech był w bardzo trudnej sytuacji po dwóch porażkach. Wygrał 2 :0 z Legią w bardzo słabym stylu. Tak samo Legia, może w kolejnym meczu wygrać zdecydowanie i już nie będziemy na to patrzeć w ten sposób. Dla mnie ten zespół ma olbrzymi potencjał i prędzej czy później musi zaskoczyć. Będzie niebezpieczny i będzie punktował. Nie zmienię też jednak zdania, że przy naszej odpowiedniej grze, jesteśmy w stanie z tym zespołem powalczyć i do niespodzianki doprowadzić.
W klubowych korytarzach już na pewno mówi i myśli się o Ekstraklasie. W szatni też? Patrząc na wasza grę, to musiałaby się stać jakaś katastrofa, żeby zmarnować taką przewagę.
Gdyby nikt o tym nie mówił bylibyśmy nieprofesjonalną organizacją. Do Ekstraklasy trzeba się przygotować. My tam, może jeszcze nie awansowaliśmy, ale każdy zdaje sobie sprawę, że nasza sytuacja jest komfortowa i tak czy siak będziemy o tę Ekstraklasę walczyć. Kwestia, czy będziemy walczyli do końca, czy rozstrzygniemy sprawę szybciej. Musimy jednak mieć plan, że tam awansujemy, bo na to jest duża szansa. Do Ekstraklasy musimy się więc przygotowywać już teraz, a nie w maju, po awansie, bo czasu będzie bardzo mało. My mamy dużo do zrobienia w każdym obszarze. Jesteśmy klubem, który w tej Ekstraklasie nie był przez 20 lat. Czasy się zmieniły. Infrastruktura, której nie mamy. Organizacja w klubie. Na to wszystko potrzeba czasu. Teraz i tak musimy czas nadganiać i nadrabiać, więc gdybyśmy o tym nie rozmawiali i nie działali, to niedobrze by to o nas świadczyło.
Pod Ekstraklasę też już dokonaliście transferów? Bo sprowadziliście zawodnika z rocznika 1999, który może grać w przyszłym sezonie w Ekstraklasie jako młodzieżowiec.
Pod tym kontem też sprowadzaliśmy Jakuba Apolinarskiego. Pod kątem tej rundy też, ale też chcemy sprawdzić, czy sobie poradzi na tym poziomie. Czy możemy na niego liczyć w kolejnym sezonie. Tak też podchodzimy do transferu Damiana Michalika, w którego wierzymy, że się odbuduje. Ostatni okres miał on dużo słabszy, ale to jest zawodnik z dużym potencjałem. Te transfery są przyszłościowe. Ta kadra, która była jesienią, ona się sprawdziła. Tutaj więc nie było potrzeby robić wielu zmian. Jednak chcieliśmy jakichś transferów, ale nie było to łatwe w okienku zimowym, bo ten okres jest specyficzny. Dostępność zawodników na rynku jest ograniczona. Biorąc pod uwagę nasze wymagania czyli, że chcemy zawodników z poziomu na jaki zmierzamy... ciężko było o takie transfery.
Na czym głównie skupialiście się w okresie przygotowawczym?
Dużą uwagę postawiliśmy na rozwój indywidulany zawodników. Wierzę w to, że będzie to widoczne w lidze i w pucharze. My już - jak mówiłem - nie robiliśmy zmian i ten zespół był w dużej mierze zgrany ze sobą, czyli działania grupowe u nas były na wysokim poziomie. Dlatego dużo czasu poświęciliśmy tej taktyce indywidualnej, żeby rozwinąć zawodników i wejść na wyższy poziom. Dzięki decyzji właściciela klubu, poszerzył się nam sztab szkoleniowy. Doszedł Michał Garnys, trener przygotowania fizycznego czy Wojciech Herman, który jest renomowanym fizjoterapeutą i pomógł nam wznieść się na wyższy poziom.
Przerwa w I lidze jest bardzo długa. Sam pan mówił, że w tym czasie można zrobić bardzo wiele z drużyną. Wy pracowaliście nad czymś, czym chcecie zaskoczyć rywali?
Tak. Udoskonalaliśmy grę w systemie preferowanym, ale trenowaliśmy też grę w innej taktyce, którą też możemy zastosować w lidze, żeby przeciwnik miał też trudność z rozszyfrowaniem nas. Wiadomo, jesteśmy liderem, czyli drużyną, która nie przegrywa meczów. Naturalne jest też, że jak gra się z liderem, który gra w specyficznym ustawieniu, to trzeba więcej czasu poświęcić na jego rozszyfrowanie i więcej czasu poświęcić by zdobywać gole po stałych fragmentach gry.
Pracował pan jako nauczyciel historii. Doświadczenie z pracy w szkole jako nauczyciel pomaga w szatni?
Myślę, że tak. To jest kapitał, który pomaga zarządzać grupą. Pomaga w utrzymaniu dyscypliny. Można powiedzieć, że ta praca jest podobna. Tu się zarządza grupą ludzi, tam też się zarządza grupą ludzi - uczniów. Oni też działają według jakiegoś planu. Uważam, że to doświadczenie procentuje.
A sama historia gdzieś pomaga?
Pewnie, że tak. Ja uważam, że to jest wiedza w ogóle pomocna w życiu. Wiedza przyczynowo skutkowa jest zawsze tą wiedza najważniejszą. Warto wiedzieć co z czego wynika i co się wcześniej zadziało. To jest ogólnie potrzebne w życiu. Pewne rzeczy można uprzedzić i przed pewnymi się zabezpieczyć, jeśli się zna historię.