Polscy piłkarze rozegrają dziś ze Szwedami mecz o awans do finału ME w 2004. Stolica Szwecji nie jest dla Polaków gościnnym miastem. Ostatni występ biało-czerwonych w Sztokholmie 4 lata temu zakończył się porażką 0:2 i odebrał zespołowi Janusza Wójcika szanse awansu do Euro 2000.
Przed spotkaniem 4 lata temu Polacy czuli, że jedną nogą są już w barażach. Dla Szwedów był to mecz o „nic”. Na wynik Polaków czekali tylko spoceni ze strachu Anglicy. Jeśli biało-czerwoni wygraliby, oni nie awansowaliby do mistrzostw.
Obecni kadrowicze, którzy wtedy też grali (Zieliński, Kłos, Hajto, Kryszałowicz, czy Wichniarek) mówią, że po meczu nie było nawet specjalnej złości w szatni. Nie było złości, bo po prostu byliśmy słabsi od Szwedów - wspomina Jacek Zieliński.
Dla Janusza Wójcika był to „mecz o głowę”. Wiedział o tym doskonale jeszcze przed spotkaniem. Choć mnie uspakajano, mówiono, że nic takiego się nie wydarzy, miałem przeczucie. Taka gra.
Michał Listkiewicz, szef PZPN zapewnia, że dzisiaj Paweł Janas nie wyprowadza naszych piłkarzy pod presją. Nawet jeśli biało-czerwoni przegrają, Janas może być spokojny o pracę.
Może więc i dla piłkarzy los będzie łaskawszy niż 4 lata temu..?
Foto: Archiwum RMF
11:35