Pojedynek Brazylii z Urugwajem to dla obu klubów batalia z historią w tle. Eksperci wracają pamięcią do meczu sprzed ponad 60 lat, ale nie mniej ważne od wydarzeń na boisku są teraz w Brazylii demonstracje.
W 1950 roku w finale mistrzostw świata Urugwaj utarł nosa wielkiej Brazylii i pokonał ją w finale Mistrzostw Świata 2:1. Dla "Urusów" był to drugi triumf na Mundialu. Brazylia na pierwszy czekała do 1958 roku. Co prawda od tamtej pory to "Canarinhos" rządzili w światowym futbolu, a Urugwaj trochę przystopował, ale mimo to wydarzenia sprzed ponad 60 lat do dziś odciskają piętno na piłkarskich pojedynkach brazylijsko-urugwajskich.
Ostatnio Urugwaj zupełnie sobie z Brazylią nie radzi. Od 12 lat nie pokonał rywala w żadnym meczu, ale mimo to potrafił osiągać lepsze wyniki od "Canarinhos" na przykład na Mundialu w RPA czy podczas Copa America w 2011 roku.
Teraz to jednak Brazylia będzie faworytem i to nawet mimo, że trener "Canarinhos" Luiz Felipe Scolari stwierdził po meczu z Włochami, że Urugwaj to najlepszy zespół turnieju. Oczywiście wszyscy najbardziej obawiają się wielkiego trio Cavani-Suarez-Forlan. W ekipie Brazylii bardzo dobrze grają ostatnio Neymar i Fred. Pierwszy zdobył już trzy bramki, a drugi dwie. Brazylia na razie zdobyła w Pucharze 9 goli i komplet 9 punktów. Urugwaj strzelił 11 bramek, ale aż 8 słabiutkiemu Tahiti.
Ogromnym problemem podczas Pucharu Konfederacji są w Brazylii demonstracje. Dziś przed półfinałem w Belo Horizonte spodziewana demonstracja może liczyć aż 100 tysięcy osób. Brazylijczycy chcą by pieniądze wydawać nie na drogie stadiony, ale na służbę zdrowia, edukację, czy transport publiczny. Wątpliwości budzą ogromne koszty budowy nowych stadionów w miastach, które nie mają silnych drużyn ligowych, czy druga w ostatnich latach przebudowa słynnej Maracany.