Przerzuca tony, by znów być najlepszym. Po niepowodzeniu na igrzyskach olimpijskich w Paryżu Wojciech Nowicki wziął się mocno do pracy i zapowiada, że chce uprawiać rzut młotem do IO w Los Angeles. Właśnie wyjechał na obóz do Portugalii, skąd docelowo wróci dopiero w maju.

Każdego dnia na siłowni podnosi, podrzuca, rwie i wyciska tony ciężarów. W najcięższym okresie na siłowni miesięcznie przerzucam minimum 300 ton - mówi reprezentant Polski w rzucie młotem. 

By dobrze to zobrazować, można porównać to do najpopularniejszego samolotu świata Boeinga 737 (79 ton), słynnego Dreamlinera (215 ton), czy przeciętnego samochodu osobowego (1,5-2 tony). Wychodzi zatem, że miesięcznie mistrz olimpijski z Tokio podnosi z ziemi 200 niedużych samochodów, czy ponad cztery Boeingi 737. 

Baza siłowa musi być, żeby rzucać daleko. Z tygodnia na tydzień zwiększamy obciążenia, dość aptekarsko, bo co 5 kilogramów. Robię to po to, żeby sił starczyło na cały sezon, a kulminacja była dopiero we wrześniu na mistrzostwach świata w Tokio. Moje rekordy na siłowni to można powiedzieć już przeszłość, bo za mną już lata treningu, więc muszę uważać na stawy czy kręgosłup, ale też nie jest znowu tak źle, bo chociażby w martwym ciągu mam ponad 300 kilogramów - dodaje Nowicki. 

Tak naprawdę najcięższy okres przygotowań jeszcze przed nami, w który wejdziemy mniej więcej za tydzień. Teraz jest dużo powtórzeń, ciężary może nie aż tak duże, ale też już dają się we znaki, skoro Wojtek mówi, że już można poczuć, że sztanga waży. Ciężary dochodzą do ponad 200 kilogramów. To wynika oczywiście ze specyfiki konkurencji, bo młot waży ponad siedem kilogramów, więc siła odśrodkowa jest spora i trzeba sobie z tym poradzić, żeby młot poleciał ponad osiemdziesiąt metrów - podkreśla trenerka polskiego mistrza, Joanna Fiodorow. 

Czy polski mistrz szykuje jakieś eksperymenty w przygotowaniach do nowego sezonu? 

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Raczej nie, takie rzeczy w roku poolimpijskim robią młodsi zawodnicy, a ja mam raczej weterana pod swoją opieką. Są jakieś kosmetyczne zmiany, trening jest nieco zmniejszony, ale eksperymentów nie ma. Sporo rozmawiamy z Wojtkiem o jego samopoczuciu i dopasowujemy do tego trening - tłumaczy trenerka, ale Nowicki dopowiada, że jednak nowości też się pojawią. 

W tym roku, pierwszy raz w swojej karierze, zacznę na treningach rzucać młotem dziesięciokilowym. Zobaczymy, jak to będzie wyglądało - dodaje. 

"Trzeba zachować rytm startowy, ale bez napinki"

Sezon poolimpijski dla dwukrotnego medalisty igrzysk z Rio de Janeiro i Tokio będzie dużo spokojniejszy, ale z jedną bardzo ważną imprezą - mistrzostwami świata. 

Chcę przygotować solidną formę na te zawody i pokazać tam pełnię swoich możliwości. A reszta sezonu? Podchodzę spokojnie. Na pewno ważne jest, żeby startować z pozostałymi przeciwnikami, żeby zobaczyć, czego się można po nich spodziewać, no i oczywiście trzeba zachować rytm startowy, ale bez napinki. Chcę po prostu spokojnie przepracować sezon, także dlatego, że mam już 36 lat i muszę umiejętnie wydatkować energię, żeby nie przyszła żadna kontuzja - podkreśla młociarz InPost Sport Teamu. 

I zaznacza, że jego marzeniem jest koniec kariery po igrzyskach w Los Angeles, czyli w 2028 roku. To jest mój cel i moje marzenie. Mam nadzieję, że uda się być tym weteranem w Los Angeles i w dobrym stylu zakończyć karierę - mówi Wojciech Nowicki.

Opracowanie: