"Lubię to, że mogę inspirować młodych ludzi" - mówi w rozmowie z Cezarym Dziwiszkiem nasza 17-letnia biegaczka średniodystansowa Anastazja Kuś. W rozmowie z RMF FM opowiedziała o swoim historycznym sukcesie, ale i swojej rosnącej popularności oraz jak sobie z nią radzi.
W tym wieku zazwyczaj większość z nas dopiero zastanawia się, co chce robić w życiu. Ale są wyjątki. Anastazja Kuś w Paryżu w ubiegłym roku została najmłodszą w historii polską olimpijką. Niedawno w chińskim Nankinie zyskała miano najmłodszej polskiej uczestniczki halowych mistrzostw świata w lekkiej atletyce. Dzięki świetnemu występowi w sztafecie 4 x 400 metrów, wraz z koleżankami, wywalczyła srebrny medal i... została najmłodszą polską medalistką tej imprezy.
Cezary Dziwiszek, redakcja sportowa RMF FM: Anastazjo, jak ty się czujesz jako ta najmłodsza medalistka? Czy to jest coś, co dokłada presję, czy właśnie podwójnie motywuje? Co teraz czujesz bardziej: radość, czy paradoksalnie obciążenie?
Anastazja Kuś, srebrna medalistka HMŚ w Nankinie: Nie, myślę, że radość. Wiadomo, jest motywacja na kolejny sezon, na lato. Ja nie szykuję formy na halę, więc tym bardziej jest to miłe zaskoczenie, że udało mi się wywalczyć swój pierwszy medal świata seniorów - to jest niesamowite! Nie ukrywam, że jestem zawodniczką, która wszystko daje z siebie w lecie. Hala jest przy okazji. Nie odnajduję się w niej tak dobrze jak latem na stadionie, więc cieszę się, że paradoksalnie ta hala wychodzi mi bardzo dobrze. Bo jednak i występ indywidualny (przyp. red. w halowych mistrzostwach świata), i ten medal w sztafecie... bardzo się cieszę.
Mówisz: "zaskoczenie", czyli nie było takiego poczucia, że możecie ten medal zdobyć? Chociaż stawka sztafet była dość ograniczona, więc na pewno to była duża szansa...
Tak. Wiedziałyśmy, jakie są sztafety. Wiadomo, to był okrojony skład, bo był już bardzo późny termin. Nie ukrywam, mi też nie do końca pasowało, bo zostałam wyrwana ze swoich krótkich wakacji, z odpoczynku pomiędzy sezonem, więc szybko musiałam się wziąć w garść i trenować do mistrzostw świata. Wiedziałyśmy, jakie miałyśmy zadania taktyczne. Taktyka była taka, żeby dowieźć pałeczkę na drugim miejscu - wiadomo, przed nami były Stany Zjednoczone. Wiedziałyśmy, że są poza zasięgiem. Chciałyśmy utrzymać dużą przewagę nad Australią. Tak każda z nas pobiegła. Duża przewaga nad kolejnymi sztafetami, więc bardzo się cieszę.
Ten ruch z Justyną na pierwszej zmianie to był klucz do tego, żeby rozprowadziła sztafetę?
Tak, myślę, że Justyna przez to, że jest najstarsza z nas, jest bardziej doświadczona. Ja jednak jeszcze nie jestem na tyle doświadczona. Chodzi o sztafety - żeby wiedzieć, jak to taktycznie rozegrać. Wiadomo, że w sztafetach też nie było tych faworytek, które zawsze biegają czy na ostatnich zmianach, czy na pierwszych, więc było trochę łatwiej nam biegać. Ale myślę, że każda z nas pobiegła na bardzo wysokim, swoim poziomie. To dobry prognostyk przed latem.
Opowiedz trochę o tym sezonie. Skoro już padło, że hala to jest dla ciebie tak naprawdę preludium do stadionu, to jakie stawiasz sobie cele, te najbliższe?
Tak, na hali szczególnie chciałam pobiegać na tych największych mityngach, z najlepszymi. Wiedziałam, z czym to się wiąże, m.in. dostawaniem tych trochę gorszych torów na moich indywidualnych biegach, na mitingach najwyższej rangi. Ale było to wszystko z premedytacją. Bardzo chcę się dalej rozwijać (...), lubię robić sobie wyzwania. Tak zaplanowaliśmy, że hala będzie po prostu pokazaniem, że chcę biegać z najlepszymi i że jestem w stanie tak biegać. Wiadomo, że ja cały czas się rozwijam, więc tego lata chciałabym pokazać, na co mnie stać i poprawić "życiówki". Hala pokazuje, że wszystko idzie w dobrą stronę. Życiówki poprawione na 400 metrów o sekundę, więc to jest bardzo dobry prognostyk przed latem.
Podkreślasz, że jesteś zawodniczką młodą, perspektywiczną, masz wielki talent. Wszyscy o tym wiemy. Czy czujesz już teraz jakąś presję związaną z tym rozwojem, czy po prostu starasz się podejść do tego tak, jak na przykład Maks (przyp. red. Maksymilian Szwed, srebrny medalista halowych mistrzostw Europy), który też mi powiedział, że "jest młody, ma luz i nie musi się tutaj z niczym się spieszyć". Masz taką perspektywę rozwoju rozpisaną na kilka lat? Jak muszą zmieniać się wyniki?
Wiem, że presja jakaś zawsze się znajdzie. Przy każdym większym sukcesie ludzie, kibice oczekują po prostu kolejnych sukcesów. Ja wiem, jak wygląda życie sportowca i że jest w nim więcej porażek, niż sukcesów. Na razie tych sukcesów jest bardzo dużo jak na mój wiek. Bardzo się z tego cieszę. Chciałabym się cały czas rozwijać bez kontuzji, co jest też bardzo ważne, bo wiemy, że większość zawodniczek już te kontuzje miało. Ja jeszcze - odpukać - żadnej poważnej nie miałam, więc mam nadzieję, że jak najdłużej tak zostanie. Wiem, że to jest klucz do sukcesu: żeby jak najdłużej się chronić przed kontuzjami, więc moje treningi nie eksploatują mnie w dużym stopniu. Powoli idę swoją drogą. Stawiam na bardzo dużą regenerację i mam nadzieję, że jak najdłużej będzie mi tak to wychodziło i sprawiało radość.
Sukcesy to jest też popularność. Cały czas zyskuje też twoje nazwisko. Jesteś rozpoznawalna w mediach, mediach społecznościowych. To ci czasami przeszkadza, na przykład w treningach? Czy kompletnie tak tego nie odczuwasz?
Nie, ja bardzo, bardzo lubię to, że mogę inspirować młodych ludzi. Robię to też dlatego, żeby pokazywać, że ten wiek to jest tylko liczba. Naprawdę można spełniać swoje marzenia i pokazywać wszystkim, że to czy mam 17, 18 czy mniej lat, to jest tylko liczba i po prostu mogę biegać na najwyższym poziomie.