"Słońca" przegrały na wyjeździe z Mempehis Grizzlies 98:108. Marcin Gortat trafił do kosza, ale oddał bardzo mało rzutów i spotkanie zakończył z dorobkiem 11 punktów. Losy meczu rozstrzygnęła dogrywka. Swoje mecze przegrały drużyny Miami Heat i Los Angeles Lakers.
Polak spędził na parkiecie 35 minut, ale w tym czasie oddał tylko 4 rzuty z gry, trzy były celne. Do tego trafił 5 z 6 rzutów wolnych. Gortat miał także 7 zbiórek (3 ofensywne), 4 asysty i 1 przechwyt. Najlepiej w drużynie Suns spisał się rozgrywający Goran Dragić 19 punktów, 7 asyst. Nieźle wypadł także Luis Scola 16 punktów i 8 zbiórek. Zawiódł Michael Beasley - 6 punktów i fatalna skuteczność 3/13. Tyle samo punktów zdobył Markieff Morris.
Pierwsza kwarta nie zwiastowała kłopotów Suns. Goście prowadzili 25:18. Już w tej części gry wszystkie swoje punkty rzucił choćby Beasley. W drugiej kwarcie obie drużyny bardzo dobrze radziły sobie w ofensywie, ale zespół Gortata obronił przewagę. Po trzech kwartach nadal o 3 punkty z przodu był zespół Słońc. Ostatecznie do remisu 15 sekund przed końcem doprowadził Rudy Gay (14 punktów, 7 zbiórek), a Suns nie wykorzystali szansy, bo niecelnie rzucił Jermain O'Neal. Bohaterem zespołu z Memphis był jednak Zach Randolph. Zdobył 38 punktów, miał aż 22 zbiórek (7 ofensywnych). To on świetnie zagrał w dogrywce, w której Suns nie zdobyli ani jednego punktu z gry trafiając jedynie z osobistych.
Swój mecz przegrali także koszykarze Miami Heat. Niespodziewanie ulegli słabiutkim Washington Wizzards 101:105, dla których było to dopiero drugie zwycięstwo w sezonie. Nie pomogła dobra tria LeBron James, Chris Bosh, Dwayne Wade, bo reszta kolegów zagrała słabiutko. Ta trójka zdobyła łącznie 70 punktów, reszta graczy Heat zaledwie 31.
W Houston przegrali Los Angeles Lakers 105:107. Wszystko rozstrzygnęła ostatnia kwarta wygrana przez Rockets 34:22. Szalał Kobe Bryant, zdobył 39 punktów, ale bardziej zespołowo grali gospodarze, a wśród nich rezerwowi Greg Smith i Toney Douglas.