"To jedna z większych porażek w moim sportowym życiu" - przyznał Konrad Bukowiecki po odpadnięciu w eliminacjach pchnięcia kulą podczas lekkoatletycznych halowych mistrzostw Europy w Glasgow. Jak stwierdził: na usta cisną mu się same niecenzuralne słowa.
Bukowiecki, który przez dwa tygodnie walczył z grypą, w kole w hali Emirates Arena wyraźnie nie był sobą. W najlepszej z trzech prób pchnął 20,18. Do awansu do ośmioosobowego finału zabrakło mu 13 centymetrów.
Same niecenzuralne słowa cisną mi się na usta, ale nie będę ich wypowiadał. Nie miałem dziś mocy. Choroba mi ją zabrała. W grudniu i styczniu - po przygotowaniach w RPA - czułem się świetnie przygotowany do sezonu. Grypa, z którą walczyłem przed mistrzostwami, wszystko popsuła. Wiele więcej wam nie powiem - stwierdził wyraźnie zdenerwowany, załamany Bukowiecki.
To jedna z największych porażek w moim sportowym życiu. Wiedziałem, że nie jestem w życiowej dyspozycji po chorobie, ale nie sądziłem, że jestem tak słaby, żeby zająć 11. miejsce. Tata (jest trenerem Konrada Bukowieckiego - przyp. RMF) schodził do mnie w eliminacjach i próbowaliśmy coś poprawić, ale nie miałem mocy. W trzeciej kolejce czułem, że jest w miarę dobrze, a wyświetlony wynik to 20,18. Dramat - ocenił zawodnik, który dwa lata temu w Belgradzie zdobył w halowych mistrzostwach Europy złoty medal.
Cieszę się, że do finału awansował Michał Haratyk. Wyglądał w eliminacjach bardzo dobrze i mam nadzieję, że wieczorem pozamiata i tytuł mistrza Europy zostanie w Polsce - podkreślił Bukowiecki.
Michał Haratyk w eliminacjach był drugi ze swoim najlepszym wynikiem w sezonie 20,98. Dalej pchnął tylko Bośniak Mesud Pezer (21,08).
W eliminacjach odpadł także trzeci z Polaków: Jakub Szyszkowski, który w piątkowe przedpołudnie był 10. z wynikiem 20,28. Do awansu do finału zabrakło mu 3 centymetrów: jako ostatni awansował bowiem Portugalczyk Francisco Belo, który rzucił 20,31.