Broniący tytułu mistrza świata Formuły 1 Max Verstappen z zespołu Red Bull wygrał wyścig Formuły 1 o Grand Prix Japonii, czwartą rundę cyklu w sezonie 2024. To 57. triumf Holendra w F1.
Drugie miejsce zajął Meksykanin Sergio Perez z Red Bulla, a trzeci był Hiszpan Carlos Sainz Jr. z Ferrari. Holender odniósł trzecie z rzędu zwycięstwo w Japonii - triumfował także w 2022 i 2023. W 2021 wyścig został odwołany z powodu pandemii koronawirusa.
Na czwartek pozycji wyścig ukończył drugi kierowca ekipy Ferrari Monakijczyk Charles Leclerc.
Na dziewiątej został sklasyfikowany siedmiokrotny mistrz świata Brytyjczyk Lewis Hamilton z Mercedesa, który od sezonu 2025 w teamie Ferrari zastąpi Sainza Jr.
Po starcie Verstappen bez problemów utrzymał prowadzenie, drugi był Perez. Za to o wiele więcej działo się w tyle stawki. Już na drugim zakręcie doszło do kolizji Taja Alexa Albona z Williamsa z Australijczykiem Danielem Ricciardo z Racing Bulls. Albon uderzył w tylne koło bolidu rywala, obaj stracili kontrolę nad samochodami, wypadli z toru i wpadli w barierę bezpieczeństwa wykonaną z opon. Taj i Australijczyk o własnych siłach wyszli z samochodów, nie odnieśli żadnych obrażeń.
Albon miał dodatkowo sporo szczęścia. Gdy się wydostał z bolidu, na jego samochód zwaliła się sterta opon. Gdyby był jeszcze w kokpicie, mogło się to zakończyć poważną kontuzją.
Przerwa na usunięcie uszkodzonych samochodów i naprawę bariery trwała pół godziny. Jury zdecydowało, że wyścig zostanie wznowiony od powtórzonego startu. I tym razem Verstappen nie dał się nikomu zaskoczyć, utrzymał prowadzenie, za nim jechał Perez. Mistrz świata szybko uzyskał nad rywalami dwie, później trzy sekundy przewagi. I już do końca GP Japonii to był... wyścig jednego kierowcy. Verstappen tylko dwa razy, gdy zjechał do pit stopu na zmianę opon, tracił na moment pozycję lidera.
Za jego plecami utrzymywał się Perez, natomiast bardziej ciekawa rywalizacja toczyła się o trzecie miejsce. Wygrał ją Sainz, który w wyścigu był trochę szybszy od Leclerca. Szyki kierowcom Ferrari chwilami próbował pokrzyżować Brytyjczyk Lano Norris z McLarena, do walki chciał się także włączyć dwukrotny mistrz świata Fernando Alonso z Aston Martina i George Russell z Mercedesa. Ale jak się okazało, Ferrari nie dało sobie odebrać miejsca na najniższym stopniu podium.