Mężczyzna z 8-letnim chłopcem utknął na Pośredniej Turni w Tatrach. Oboje byli mocno wychłodzeni, nie dali rady zejść nawet przy asekuracji ratownika. Konieczne było rozłożenie ogrzewanego namiotu.
Zgłoszenie do centrali TOPR w Zakopanem dotarło w poniedziałek po południu.
Mężczyzna wybrał się z 8-letnim chłopcem na wysokogórską wyprawę podczas huraganowego wiatru. Zamieć ograniczała widoczność, wiatr potęgował poczucie zimna do minus 25 st. C.
Turyści utknęli na zachodniej grani Pośredniej Turni (2128 m n.p.m.). Na pomoc jako pierwszy wyruszył ratownik pełniący dyżur na Kasprowym Wierchu.
Ratownikowi udało się znieść dziecko nieco poniżej grani, gdzie przygotował śnieżną jamę, aby ochronić je przed wiatrem. Według relacji toprowca, obaj turyści byli mocno wychłodzeni i mimo asekuracji nie mogli zejść z gór.
Na miejsce dotarł pełniący dyżur na Hali Gąsienicowej kolejny ratownik wraz z lekkim namiotem, kocami termicznymi i piecykiem gazowym. W ten sposób ratownikom TOPR udało się przygotować ciepłe schronienie, w którym czekali na następną grupę ratowników.
Około godz. 20:00 rozpoczęło się znoszenie dziecka w noszach i sprowadzanie turysty, który po ogrzaniu mógł już schodzić o własnych siłach. Po dotarciu w okolice dolnej stacji wyciągu w Kotle Gąsienicowym mężczyzna i chłopiec zostali przewiezieni do schroniska na Hali Gąsienicowej śnieżnym skuterem, a stamtąd - samochodem terenowym - do zakopiańskiego szpitala.
W wyprawie wzięło udział 21 ratowników TOPR-u, a działania zakończyły się o północy.
Ratownicy TOPR apelują do turystów, aby wycieczki dostosowywać do panujących warunków i do swoich możliwości.
"Silnie wiejący wiatr powoduje znaczne obniżenie temperatury odczuwalnej. W takich warunkach oczekiwanie na pomoc może trwać nawet kilka godzin i doprowadzić do poważnych konsekwencji" - podkreślili ratownicy TOPR.