Turyści, których w niedzielę porwała lawina śnieżna i jednego z nich zabiła, byli ostrzegani przez ratownika górskiego, ale zlekceważyli elementarne zasady związane z planowaniem i wyborem trasy podejścia - poinformowali ratownicy TOPR na swoim profilu społecznościowym. W trakcie akcji inni turyści przeszkadzali ratownikom. Lawina porwała wczoraj siedem osób. Dwie z nich zostały przysypane. W szpitalu zmarł 28-letni turysta, który pod zwałami śniegu przebywał dwie godziny.
"Turyści, którzy tego dnia podchodzili w rejonie Przełęczy Kondrackiej, zlekceważyli elementarne zasady związane z planowaniem i wyborem trasy podejścia! Nawet pomimo zwracania uwagi niektórym z nich przez ratownika, który akurat przebywał w rejonie schroniska na Polanie Kondratowej" - skomentowali ratownicy z Zakopanego.
Z pierwszych informacji, które dotarły do centrali TOPR wynikało, że lawina porwała trzy osoby. Później okazało się, że w zasięgu lawiny było łącznie siedem osób.
Kobieta została częściowo zasypana śniegiem, ale udało jej się wydostać jeszcze zanim ratownicy dotarli na lawinisko. Z kolei zasypany mężczyzna został odnaleziony przez psa lawinowego po ok. dwóch godzinach od zejścia lawiny. Potem był reanimowany i został śmigłowcem przewieziony do zakopiańskiego szpitala.
Wieczorem mężczyzna został przetransportowany z kolei do Krakowa. Tam podłączono go do ECMO - specjalnego urządzenia, które pozwala na ogrzanie osób w hipotermii głębokiej. Niestety, 28-latka nie udało się uratować.
Według relacji ratowników, przypadkowi świadkowie zdarzenia zachowali się skandalicznie, przeszkadzając w prowadzeniu akcji i stwarzając kolejne zagrożenie zejścia tzw. lawiny wtórnej na prowadzących akcję ratowników. Turyści schodzili po lawinisku z Przełęczy Kondrackiej w momencie prowadzenia działań i nagrywali wszystko telefonami.
"Niektóre z tych osób podzieliły się nagraniami w mediach społecznościowych, stwarzając u potencjalnych odbiorców złudne wrażenie doświadczenia górskiego! Prosimy nie naśladować tych zachowań" - czytamy w relacji ratowników TOPR.
Ratownicy TOPR podkreślają, że poszukiwania turysty pod lawiniskiem trwały aż dwie godziny, ponieważ mężczyzna nie miał ze sobą detektora. Nikt z tych turystów nie posiadał lawinowego ABC, czyli detektora, łopatki i sondy, co mogłoby pomóc w szybkim zlokalizowaniu i odkopaniu poszkodowanego. Turyści byli kompletnie nieprzygotowani na taką wycieczkę. Nie powinno ich być w tym miejscu, w takich warunkach - mówił wczoraj w rozmowie z RMF FM ratownik TOPR Sebastian Szadkowski.
Warto też zaznaczyć, że te osoby znacząco przekroczyły dopuszczalne ryzyko. Warunki w górach są ciężkie, mimo ładnej pogody. Trzeba mieć duże doświadczenie w ocenie lokalnego zagrożenia lawinowego - podkreślił.
Przełęcz Kondracka, gdzie zeszła śnieżna lawina, to styk żółtego i niebieskiego szlaku prowadzącego na Giewont. Tatrzańscy ratownicy ostrzegają przed skrajnie trudnymi warunkami turystycznymi w wyższych partiach. W wielu miejscach zaobserwowano samoczynne zejścia lawin dużych rozmiarów.
W poniedziałek nad Tatrami zaświeciło słońce i tak będzie też w kolejnych dniach. Choć pogoda zachęca do górskich wędrówek, to warunki lawinowe pogarszają się. Obowiązuje trzeci, znaczny stopień zagrożenia. Bez stosownego sprzętu, odpowiedniej wiedzy i doświadczenia, bezpieczniej wybrać się na wycieczki szlakami reglowymi.