Kobieta w nakryciu głowy imitującym koński łeb pojawiła się na drodze do Morskiego Oka. W ten sposób chciała udowodnić, że zwierzęta pracujące w Tatrach nie są w żaden sposób wykorzystywane. Nietypowy protest został uwieczniony na wideo, które obiegło sieć.

Kobieta w oryginalnym nakryciu głowy ciągnęła wóz, którym turyści docierają do schroniska nad Morskim Okiem. Tak chciała pokazać, że praca koni nie jest tak ciężka, jak przedstawiają to organizacje broniące praw zwierząt.

"Uważam, że dwa potężne konie zaprzęgowe są ,'troszkę' silniejsze, a praca 1,5-2 godzin co drugi dzień (tyle najczęściej pracuje para koni na trasie!!) nie stanowi zagrożenia dla ich zdrowia, jakiegoś wielkiego wysiłku czy przemęczenia.  Mam w stajni konia, który pracował w Morskim Oku, i jest zdrowy i fantastyczny" - czytamy w poście na stronie Konie w Tatrach na Facebooku.

Na odpowiedź jednej z fundacji, broniącej praw zwierząt, nie trzeba było długo czekać. Jej przedstawiciele zaproponowali, by pociągnęła ten wóz do końca trasy, czyli do schroniska nad Morskim Okiem, a następnie zaczęła z nim zbiegać.

"Znana miłośniczka transportu konnego do Morskiego Oka - Anna L., opublikowała dziś w sieci film, jak ciągnie wóz. Pusty. Po płaskim. I wmawia ludziom, że dla koni to żaden problem..." - czytamy w poście Fundacji Międzynarodowy Ruch Na Rzecz Zwierząt Viva!

Opracowanie: