Dramatyczna akcja ratowników GOPR i TOPR na Babiej Górze. Na Perci Akademickiej - szlaku, który jest na zimę zamykany - utknęła w czwartek para turystów. 38-letni mężczyzna miał doznać ataku epilepsji i na 3 minuty stracił przytomność. Ratownicy dotarli do mocno wychłodzonych turystów po 45 minutach od zgłoszenia. Zostali oni przetransportowani śmigłowcem TOPR do szpitala.
W czwartek około godz. 10:00 na numer 112 zadzwoniła turystka, prosząc o pomoc. Poinformowała, że mężczyzna, który towarzyszył jej w wyprawie na Babią Górę, dostał ataku padaczki i stracił przytomność. Wiadomość została przekazana ratownikom GOPR z Markowych Szczawin.
GOPR-owcy nie mogli początkowo nawiązać kontaktu z kobietą. "Dlatego wysłaliśmy do niej sms z linkiem do aplikacji siron z funcją loc-me. Po kliknięciu w link przez zgłaszającą ratownicy otrzymali szczegółową lokalizację, która wskazała rejon tzw. klamer na zamkniętym żółtym szlaku - Perci Akademickiej" - podali ratownicy Grupy Beskidzkiej GOPR na Facebooku.
Po ustaleniu miejsca przebywania turystów wiadomo było, że przylot śmigłowca Lotniczego Pogotowia Ratunkowego w ten rejon nie będzie możliwy. GOPR poprosił o pomoc kolegów z TOPR.
W górę wyruszyli ratownicy z Markowych Szczawin ze sprzętem potrzebnym do ewentualnej ewakuacji turysty.
Po pewnym czasie udało się ustalić szczegóły dotyczące stanu mężczyzny. Jak się okazało, 38-latek leczy się na epilepsję. Na Babiej Górze doznał ataku, po czym na 3 minuty stracił przytomność. Nie był w stanie zejść z Babiej Góry. Kobieta, która dzwoniła z prośbą o pomoc, mówiła, że znajdują się eksponowanym terenie, a ona sama boi się o towarzysza wyprawy, poza tym ma bardzo słaby zasięg telefonu. Powiedziała też, że obydwoje są wychłodzeni.
Po około 45 minutach od zgłoszenia ratownicy GOPR dotarli do turystów. Niemal w tym samym czasie desantowali się ze śmigłowca również ratownicy TOPR. Wspólnie udzielili pomocy medycznej 38-latkowi i opuścili w bezpieczne miejsce kobietę.
Turystów następnie wciągnięto na pokład śmigłowca TOPR i przetransportowano do szpitala.
"Osoby ratowane miały sporo szczęścia, gdyż pomoc była możliwa bardzo szybko. Turyści byli nieprzygotowani do warunków panujących tego dnia na Babiej Górze: znajdowali się na zamkniętym zimą szlaku, w wielu miejscach oblodzonym, bez raków lub chociaż raczków, w nieodpowiednim obuwiu, bez zapasowej, ciepłej odzieży. Temperatura o 8:00 rano wynosiła -10 st.C, ogłoszono też 1 stopień zagrożenia lawinowego. Bez możliwości zadysponowania śmigłowca TOPR akcja prawdopodobnie trwałaby kilka godzin i wymagałaby zaangażowania dużo większej grupy ratowników" - podkreślają ratownicy GOPR na Facebooku.
Na zdjęciach, które opublikowali, widać mężczyznę w spodniach-rurkach, niskim obuwiu i skarpetkach odsłaniających kostki.