Grudzień oznacza w wielu domach wielkie sprzątanie, a we wrocławskim zoo... wielkie liczenie. O ile ustalenie liczby lwów, małp, czy niedźwiedzi nie stanowi żadnego problemu, o tyle owadów już tak - dlatego te liczy się stadami. Największym wyzwaniem okazują się jednak ryby. To ich jest najwięcej w zoo - w Afrykarium i Odrarium łącznie około 8 tysięcy.
Każde zoo na świecie liczy swoje zwierzęta. Wrocławskie - raz do roku, w grudniu, aby sprawdzić, w jakiej są kondycji, jakiej płci są nowe osobniki i ile ich ubyło, bądź przybyło. W przypadku małych gatunków to trudne do oceny na pierwszy rzut oka. Najbardziej karkołomne okazuje się liczenie ryb, które pływają ławicami, chowają się za kamieniami i stale przemieszczają.
Gościom zoo trudno sobie taką ewidencję w ogóle wyobrazić. Pani od matematyki mówi, że najważniejszy wzór jest na deltę, to może trzeba wykorzystać ten wzór? - żartuje jedna z nastolatek. Inni proponują: wyłowić każdą po kolei, a później wypuścić, zrobić zdjęcie i liczyć, albo po prostu je oznaczać. W rozmowie z reporterką RMF FM Martyną Czerwińską śmieją się, że prawdopodobnie zajęłoby im to wieki.
W jednym zbiorniku może być ponad tysiąc osobników. W całym Afrykarium i Odrarium łącznie osiem tysięcy. Akwaryści mają swoje sprawdzone metody liczenia. Dzielimy akwarium na sektory, każdy opiekun odpowiedzialny jest za jeden gatunek. Liczymy i zapisujemy. Później sprawdzamy się nawzajem. Jeśli liczba się zgadza - zapisujemy ją. Liczenie powtarzamy w kolejnych dniach, bo niektóre ryby mogą się schować, możemy ich nie zauważyć. Niektóre gatunki są bardzo małe i szybkie - opowiada Natalia Glazer.
Narzędzia każdego akwarysty to kartka i długopis oraz aparat. Ryby liczy się bowiem na różny sposób: albo sztuka po sztuce w czasie rzeczywistym, albo na podstawie zdjęć. Niekiedy wykreśla się ryby na zdjęciu sztuka po sztuce, czasami szacuje się ich liczbę na pewnym obszarze i mnoży. Tak jest w przypadku ryb ławicowych - aparat jest nieodzowny, bo ryby przemieszczają się w zbitych grupach i są bardzo dynamiczne - informuje zoo we Wrocławiu. Ryb nie liczy się podczas karmienia, bo zanęcone w jedno miejsce tworzą niemożliwą do oszacowania liczebności ławicę. Lepiej, gdy są naturalnie rozproszone po całym zbiorniku.
Jest ich dokładnie 36. To tygrysy, kotki rude, czy niedźwiedzie brunatne - i tak dalej. Nie dość, że to duże drapieżniki, to wszystkie mają imiona i pewnie niejeden fan naszego zoo dałby radę policzyć je bez naszej pomocy - podsumowuje zoo.
Problematyczne jest z kolei liczenie małych ssaków - na przykład gryzoni. Kiedy liczymy myszy, musimy zamknąć pawilon i je schwytać, to też okazja, aby potwierdzić płeć młodych osobników, sprawdzić ich kondycję. Czasami się zdarza się, że nam uciekną - wtedy ruszamy w pościg - opowiada RMF FM Andrzej Miozka, kierownik Wydziału Małych Ssaków.
Łącznie we wrocławskim zoo mieszka około 12 tysięcy zwierząt. Ich dokładną liczbę poznamy pod koniec grudnia.