Mam w bagażu jakąś bombę i narkotyki – taką wypowiedzią 54-letnia mieszkanka Warszawy udaremniła sobie podróż samolotem do Egiptu. Dodatkowo dostała mandat w wysokości 500 zł.

Do incydentu doszło w czwartek na lotnisku Chopina w Warszawie. 

Podczas odprawy pracownik obsługi naziemnej zapytał kobietę, czy ma w bagażu jakieś niebezpieczne rzeczy. 

Odpowiedziała: mam w bagażu jakąś bombę i jakieś narkotyki - relacjonuje rzecznik komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej kpt. SG Dagmara Bielec. 

Po chwili kobieta przyznała, że żartowała. 

Służby na lotnisku potraktowały ją jednak całkowicie poważnie.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Pasażerka i jej walizka zostały w osobnym pomieszczeniu poddane kontroli bezpieczeństwa. Na szczęście, nic podejrzanego nie znaleziono. 

W związku z tym, że 54-latka wprowadziła fałszywy alarm na lotnisku, została ukarana mandatem w wysokości 500 złotych. 

Przyjęła go i przeprosiła. 

Mimo to decyzją przewoźnika nie została wpuszczona do samolotu, tym samym nie poleciała na planowany urlop do Egiptu.