Na jeden wieczór Warszawa zyskała plenerowy klub. Wszystko za sprawą imprezowego protestu zorganizowanego w sobotę w obronie budki z zapiekankami Lussi. Punkt gastronomiczny decyzją urzędników musi zniknąć z okolic Pałacu Kultury i Nauki. Na imprezie w obronie Lussi pojawiły się setki osób. Był DJ, scena i bicie zapiekankowego rekordu Guinnessa.
Przed Lussi w sobotę wieczorem tańczyło około 300 osób, ale drugie tyle czekało w kolejce na upragnioną zapiekankę. Pojawili się starsi, młodzi, rodziny z dziećmi - opisuje "Gazeta Wyborcza".
Na imprezie można było podpisać się pod petycją apelującą do władz miasta o zachowanie budki w miejscu, w którym stoi od lat i uchylenie kar administracyjnych nakładanych na właściciela Lussi, które urosły do ok. 100 tys. złotych.
Tanecznemu protestowi towarzyszyła też próba pobicia rekordu Guinnessa. Wzdłuż al. Jerozolimskich ustawiono 120-metrowy stół, na którym zaplanowano ułożenie rekordowej zapiekanki. Do pobicia rekordu użyto 120 kilogramów sera, 120 kilogramów pieczarek i 240 bagietek. Produkty dostarczyły firmy, które wsparły akcję. Bić rekord pomogli kucharze jednej z warszawskich restauracji.
Zapiekanka o rekordowych rozmiarach była gotowa około godziny 22:00. Po pobiciu rekordu DJ nie mógł zrobić nic innego, jak puścić "We are the champions". W pierwszej kolejności kawałki zapiekanki trafiły do osób potrzebujących, resztę rozdano osobom, które pojawiły się na imprezie.
Po 22:00 impreza przeniosła się do klubu muzycznego.
Bar Lussi to miejsce świetnie znane rodowitym warszawiakom, ale charakterystyczną czerwono-czarną budkę znają też przyjezdni. W punkcie gastronomicznym można zjeść różnego rodzaju fastfoody, najbardziej popularne są jednak zapiekanki z pieczarkami i serem.
Decyzją urzędników miejskich stara budka z jedzeniem musi zniknąć. Jak twierdzi Zarząd Dróg Miejskich, właściciel baru nie ma zgody zarządcy na użytkowanie pasa drogowego. Od lat na przedsiębiorcę nakładane są też kary.
Bardzo chcielibyśmy tu zostać. Ale nie mamy wyjścia. Kary, jakie nakłada na nas ZDM, nas dobijają - mówił naszej reporterce pan Sebastian, właściciel baru Lussi.
Wielu warszawiaków z decyzją urzędników nie chce się zgodzić. Stąd pomysł na taneczny protest. Zapiekanki to nasze dobro narodowe. Budki, z których je sprzedawano, były powiewem Zachodu w szarej Warszawie początku lat 90. Walczę o to, by pozostawić Bar Lussi w tym miejscu, w którym był od zawsze - mówił w rozmowie z RMF FM Kacper Ponichtera, pomysłodawca akcji "Rave pod barem Lussi".
Lussi co prawda znika, ale sam bar przenosi się kilkaset metrów obok, do budynku PKP Warszawa-Śródmieście.
Liczymy na to, że klienci dalej będą do nas przychodzić, tylko kilka kroków dalej. Wiemy, że odwiedzenie tego miejsca to dla wielu stały element dnia, więc zapraszamy, dalej będziemy serwować dla was wasze ulubione zapiekanki - zapewniał pan Sebastian, właściciel baru.