Na światło dzienne wychodzą nowe fakty w sprawie pożaru hali targowej przy ul. Marywilskiej w Warszawie. Szef MSWiA Tomasz Siemoniak poinformował w środę, że "elementy wewnętrznego monitoringu spaliły się i stopiły", sugerując, że nie uda się odzyskać nagrania z wnętrza obiektu.
Hala targowa przy ul. Marywilskiej, w której mieściło się około 1,4 tys. punktów usługowych, spłonęła 12 maja br.
Prokurator wraz z policjantami przeprowadził już oględziny budynku biurowego, jednak oględziny spalonej hali targowej aktualnie nie są jeszcze możliwe, ponieważ Powiatowy Inspektorat Nadzoru Budowlanego nakazał rozbiórkę ze względu na stwierdzenie stanu zagrożenia bezpieczeństwa ludzi i mienia, a obowiązek rozbiórki rozpocznie się po 24 lipca br.
W związku ze zdarzeniem pojawiły się poszlaki, że za pożarem Marywilskiej 44 mogą stać osoby wynajęte przez rosyjskie służby.
Pytany o to w środę minister spraw wewnętrznych i administracji Tomasz Siemoniak zaznaczył, że przy każdym zdarzeniu tego typu służby badają wątek sabotażu czy dywersji i wykorzystują wszelkie środki do tego, by ustalić, czy taka teza jest prawdopodobna. Dodał, że w przypadku pożaru przy Marywilskiej taki wątek jest rozpatrywany.
Przypomniał, że w związku z aktami dywersji na terenie Polski aresztowano kilkanaście osób. Podkreślił też, że polskie służby współpracują ze służbami z państw sąsiednich, na których terenie również dochodziło do takich przypadków.
Oczywiście śledczy, gdy tylko będą mogli, zbadają wszystko co tam zostało. Natomiast z raportu, którym ja dysponuję, wynika, że elementy wewnętrznego monitoringu spaliły się i stopiły, co trzeba mieć na uwadze - powiedział szef MSWiA.
Podkreślił, że gdy tylko będzie to możliwe, bez narażania ekspertów i biegłych, każdy potencjalny dowód zostanie zbadany.