Ponad sto osób przeszło ulicami Siedlec, by zaprotestować przeciwko agresji wobec ratowników medycznych. W ciszy uczczono pamięć 64-latka, który w ubiegłą sobotę został śmiertelnie raniony nożem przez pijanego pacjenta. Uczestnicy marszu domagali się systemowych rozwiązań, które sprawią, że ratujący ludzkie życie będą bezpieczni podczas wykonywania swoich obowiązków.

Uczestnicy marszu - ratownicy medyczni, policjanci, strażacy i mieszkańcy Siedlec - zatrzymali się przed stacją pogotowia, w której pracował 64-latek i tam złożyli znicze i kwiaty.

Jesteśmy zdruzgotani tym, co się stało - mówili reporterowi RMF FM Michałowi Krasoniowi ratownicy medyczni. Chciałbym panu powiedzieć, co czuję, ale ciągle brakuje mi słów - stwierdził jeden uczestników marszu.

Ratownicy medyczni apelowali o jak najszybsze wprowadzenie systemowych rozwiązań, które pozwolą na zapewnienie im większego bezpieczeństwa w czasie pracy.

Wiadomo już, że takie rozwiązanie będą. W piątek w Ministerstwie Zdrowia odbyło się drugie robocze spotkanie zespołu z udziałem przedstawicieli ratowników medycznych, wiceministra zdrowia Marka Kosa, przedstawicieli MSWiA, policji i Ministerstwa Sprawiedliwości.

Rzecznik MZ Jakub Gołąb powiedział, że zapadła decyzja o zakupie kamizelek nożoodpornych dla członków zespołów ratownictwa medycznego, organizacji dla nich szkoleń z samoobrony prowadzonych przez policję, zagwarantowaniu ustawowo wsparcia psychologicznego dla członków zespołów ratownictwa medycznego i przeprowadzeniu społecznej kampanii edukacyjnej promującej szacunek dla ratowników medycznych.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Napastnik, który w sobotę w Siedlcach podczas udzielania pomocy medycznej ugodził nożem 64-letniego ratownika medycznego, usłyszał m.in. zarzut zabójstwa. Na trzy miesiące trafił do aresztu. Grozi mu nawet dożywocie.

Opracowanie: