Gotowy jest już raport Państwowej Komisji Badania Wypadków Morskich (PKBWM) z wypadku statku ratowniczego "Wiatr", do którego doszło w lipcu ubiegłego roku. Po uderzeniu jednostki w falochron portu wojennego Hel rannych zostało trzech ratowników. Jeden z członków załogi był pijany.
Komisja uznała, że czynnikami będącymi bezpośrednią przyczyną uderzenia jednostki SAR 1500 "Wiatr" w nabrzeże były: zbyt duża prędkość jednostki osiągnięta wewnątrz portu w ograniczonych warunkach widzialności, rozpraszanie koncentracji kapitana poprzez czynniki wizualne (jasne podświetlenie ploterów, tło świetlne otoczenia) i czynniki werbalne (omawianie planowanej trasy, sygnalizowanie problemów z silnikiem), brak doświadczenia kapitana w nocnej żegludze w tym porcie oraz brak oznakowania nawigacyjnego.
Ponadto, Komisja zaleciła Dyrektorowi Urzędu Morskiego w Gdyni podjęcie działań w celu podniesienia poziomu bezpieczeństwa nawigacyjnego w Porcie Morskim Hel - Zachód, w szczególności umieszczenie oznakowania nawigacyjnego, w tym świateł nawigacyjnych na elementach konstrukcyjnych falochronu.
Zdarzenie miało miejsce 11 lipca 2022 roku ok. godz. 1 w nocy. Statek ratowniczy "Wiatr" wypłynął do akcji ratowniczej na promie Stena Nordica. Po około 2 minutach od odcumowania od nabrzeża w bazie SAR2 zlokalizowanej na Helu, uderzył w falochron portu wojennego Hel. W wyniku uderzenia trzech ratowników zostało poważnie rannych, uszkodzone zostało poszycie dziobowej części kadłuba jednostki, pulpit sterowniczy oraz nastąpiło przesunięcie silników głównych.
Komisja w raporcie napisała, że dwóch członków załogi miało poważny uraz głowy, jeden z mężczyzn miał uraz miednicy i złamaną kość udową. Poszkodowani wymagali hospitalizacji.
"Kapitan manewrował jednostką zadając kursy i prędkości, starszy oficer przy użyciu plotera nawigacyjnego, planował podróż jednostki. Początkowo kapitan zaplanował wyjście z basenu pomiędzy główkami falochronu znajdującego się na wprost bazy SAR. Szybko jednak swoje zamiary skorygował, gdyż przypomniał sobie, że w dzień widział tam znaczniki sieci rybackich" - napisano w raporcie końcowym.
Wskazano, że kapitan skierował jednostkę do wyjścia znajdującego się na południowy wschód od bazy.
"W związku z trudnymi warunkami (noc) kapitan zwrócił się do oficera z prośbą o zmniejszenie jasności plotera, równocześnie oficer pokazał mu na tym ploterze, że prom Stena Nordica znajduje się na innej pozycji niż została im przekazana. Drugi marynarz zajął miejsce na fotelu znajdującym się za fotelem kapitana i usłyszał przez interkom, że drugi marynarz wspomniał coś o pracy silnika. Uwaga wszystkich członków załogi została zakłócona. Oficer prowadził rozmowę z kapitanem na temat planowanej trasy" - podano.
W raporcie zaznaczono, że żaden z członków zespołu ratowniczego nie zapiął pasów bezpieczeństwa.
"Warunki hydrometeorologiczne panujące w chwili wypadku to łagodny wiatr NW i przejściowe opady deszczu, które mogły chwilowo ograniczać widoczność. Akwen, na którym stacjonowała jednostka Wiatr" jest basenem portowym ograniczonym z trzech stron falochronem. Na żadnym z nich nie było umieszczonego oficjalnego oświetlenia nawigacyjnego" - opisano w raporcie.
Podano również, że stan techniczny nabrzeża i jego infrastruktura był w bardzo złym stanie. Zaznaczono, że jednostka "Wiatr" była sprawna technicznie a członkowie załogi mieli właściwe kwalifikacje do pełnienia swoich funkcji.
"Kapitan pełnił funkcję kapitana od ponad 8 lat, jednak na tej jednostce była to jego pierwsza zmiana, podobnie jak jednego z marynarzy. Starszy oficer także nie znał dobrze akwenu, bo była to jego druga zmiana w bazie Hel. Załoga po raz pierwszy pełniła dyżur w tym składzie" - stwierdzono w raporcie.
Według członków Komisji późna pora oraz utrudnione warunki nawigacyjne i meteorologiczne wpłynęły niekorzystnie na działalność załogi i podejmowane decyzje. Wykonując kilka czynności na raz i nie skupiając swojej uwagi wyłącznie na prowadzeniu jednostki kapitan błędnie oszacował dystans jaki przepłynęli po odcumowaniu i nie zdążył wykonać zwrotu w kierunku wyjścia z basenu.
"Postępowanie starszego oficera, którego zadaniem jest asysta i pomoc w nawigacji, nie było ułatwieniem dla kapitana w czasie manewrów wyjściowych z portu" - podano. Zaznaczono również, że kolejnym czynnikiem, który nie miał bezpośredniego wpływu na wypadek, ale mógłby ograniczyć skutki wypadku dla załogi, to brak zapiętych pasów bezpieczeństwa.
W lutym br. Prokuratura Rejonowa w Pucku skierowała do sądu akt oskarżenia przeciwko 50-letniemu kapitanowi. Zarzucono mu nieumyślne naruszenie zasad bezpieczeństwa w ruchu wodnym i nieumyślne spowodowanie wypadku, w następstwie którego dwie osoby doznały obrażeń ciała. Poza nimi ranny został także kapitan.
Rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gdańsku prok. Grażyna Wawryniuk podała wówczas, że przyczyną wypadku było niedostosowanie przez prowadzącego statek kapitana taktyki i techniki jazdy do panujących warunków atmosferycznych i nocnej pory oraz nie zachowanie należytej ostrożności.
Dodała, że w wyniku tego zdarzenia dwaj członkowie załogi doznali obrażeń ciała, przy czym jeden z nich obrażeń, które spowodowały chorobę realnie zagrażającą życiu, a drugi naruszających czynności narządu ciała i rozstrój zdrowia na czas dłuższy niż dni 7.
Po uderzeniu w falochron, motorówkę z powrotem do nabrzeża prowadził oficer nawigator, u którego w organizmie, po dopłynięciu, wykryto alkohol. Prok. Wawryniuk zaznaczyła, że mężczyzna miał ok. 0,7 promila.
Prokuratura w tym przypadku uznała, że oficer działał w stanie wyższej konieczności (był jedyną osobą, która nie doznała obrażeń) i nie stwarzał zagrożenia (przepłynął na niewielkim odcinku, na którym nie było innych jednostek).
Rzecznik prasowy Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa (SAR) Rafał Goeck w lutym br. powiedział, że po wypadku załoganci motorówki zostali przebadani na zawartość alkoholu przez policję. "U oficera nawigatora wykryto alkohol. Kapitan był trzeźwy" - stwierdził wówczas.
Dodał, że zaraz po tym zdarzeniu dyrektor SAR-u dyscyplinarnie zwolnił z pracy oficera nawigatora.