Dwie osoby w stanie ciężkim zostały śmigłowcami zabrane do szpitali z plaży w Jantarze. Z morza podczas akcji ratunkowej wyciągnięto w sumie cztery osoby. Kolejnej szukano przez kilka godzin. Wszystko wskazuje na to, że niepotrzebnie, a informacja o jej zaginięciu była fałszywa. W środę w Jantarze powiewały czerwone flagi. Zakaz kąpieli ignorowało jednak bardzo wielu plażowiczów.
Osoby, które potrzebowały pomocy ratowników to plażowicze, którzy utworzyli łańcuch życia po informacji o tym, że ktoś tonie i potrzebuje pomocy - mówi Jakub Czaplicki, rzecznik strażaków z Nowego Dworu Gdańskiego.
Ostatecznie z wody wydostano cztery osoby. Dwie są w stanie ciężkim. Zostały zabrane do szpitali helikopterem.
Oficer prasowa KP Policji w Nowym Dworze Gdańskim sierż. szt. Karolina Figiel przekazała, że akcja poszukiwawcza nie zostanie wznowiona, ponieważ do tej pory służby nie otrzymały informacji o zaginięciu jakiejkolwiek osoby. Wskazała, że plażowicze, którzy weszli do wody w środę po godz. 13 i utworzyli łańcuch życia w poszukiwaniu osoby topiącej się, mogły zostać wprowadzone przez kogoś w błąd i w wodzie mogło nikogo nie być.
Jak informował dziennikarz RMF FM Kuba Kaługa, poszukiwania trwały przede wszystkim na morzu, odbywały się z łodzi należących do policji, straży pożarnej, czy do Morskiej Służby Poszukiwania i Ratownictwa.
Warunki są niebezpiecznie i jest wywieszona czerwona flaga, to znaczy "stop", tak jak czerwone światło na ulicy. To znaczy nie po kostki, nie po kolana, to znaczy nie wchodź do wody, bo możesz zginąć - powiedział RMF FM Maciej Stemplewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku.
Flagę widać z daleka i te osoby weszły do wody blisko tej flagi - podkreślił Stemplewski.
Akcja miała miejsce w Jantarze na wysokości wejścia numer 80.
Strażacy niemal w tym samym czasie dostali inne zgłoszenie, że kilkaset metrów obok topią się kolejne dwie osoby. Na szczęście nie doszło tam do tragedii - informuje nasz dziennikarz. Osoba, która potrzebowała pomocy, jest już na brzegu, jej życiu nic nie grozi.
To, co my widzimy i to, co my czujemy, to jest tak jakby dwuwarstwowa struktura morza. Jedno, to jest to, co jest lustrem wody, czyli falująca woda, która nas podnosi do góry i opuszcza. No i oczywiście po załamaniu się tej fali ona się roluje i pędzi do brzegu - i to jest ta fala przybojowa, czyli pewien nurt wody, pewna masa wody, która pędzi ku plaży - mówił w radiu RMF24 Marcin Siwek, ekspert ratownictwa wodnego.
Tak naprawdę ona pędzi po prostu z wiatrem. Natomiast, tak jak w bilansie cieplnym, nic nie bierze się z niczego i nic nigdzie nie znika, bo ta woda, która pędzi górą - na poziomie lustra wody w formie tych pędzących fal, na których my serfujemy, ślizgamy się, bawimy - to identyczna ilość wody przy dnie wraca z powrotem do morza, bo Morze Bałtyckie jest morzem stojącym - wyjaśniał ekspert.