Żyją tak, jak ich całkowicie dzicy przodkowie. 53 koniki polskie mieszkają w lesie koło Klinisk w Zachodniopomorskiem. Zwierzęta są przyjazne, pod warunkiem, że odwiedzający las stosują się do zasad. Niemal wszystkie są też grzeczne. Niemal, bo trzy koniki to weterani ucieczek z zagrody. Młody ogier i dwie klacze regularnie dają nogę w las, gdzie znajdują je grzybiarze.

REKLAMA

Koniki polskie z Klinisk pod Szczecinem prowadzą niemal dzikie życie, w warunkach zbliżonych do naturalnych. Staramy się im odtworzyć warunki zbliżone jak najbardziej do takich, w których przebywał ich przodek, tarpan. W związku z tym nie dokarmiamy tych koni. Wszystko to, co znajdą w środowisku leśnym, użytkują na swoje potrzeby - mówi Maja Łopato, która w Nadleśnictwie Kliniska opiekuje się stadem koni.

Konie żyją w ścisłej zgodzie z naturą. Nie mają stajni, a ich dieta opiera się wyłącznie na tym, co znajdą w lesie i na łąkach. Nie są jednak całkiem dzikie. Koniki spotykają ludzi, którzy odwiedzają zagrodę, ale również i pracowników nadleśnictwa, którzy je regularnie oglądają w celu weryfikacji, czy z końmi jest wszystko w porządku - dodaje Maja Łopato z Nadleśnictwa Kliniska.

Jednak kontakt z ludźmi nie zawsze jest bezpieczny. Leśnicy przy bramach prowadzących do zagrody mają umieścić broszury informujące o panujących tam zasadach. To przede wszystkim niewprowadzanie psów, niekarmienie zwierząt i zachowanie od koni bezpiecznego dystansu. Każda próba dokarmiania koni może być niebezpieczna zarówno dla odwiedzających, jak i dla samych zwierząt.

Jeśli przyniesiemy jedzenie, to te konie do nas podejdą i to może się wydawać w pierwszym momencie bardzo przyjemnym doświadczeniem. Pamiętajmy o tym, że to jest mimo wszystko grupa zwierząt, które też mają określoną masę. W związku z tym stanowi to też dla nas niebezpieczeństwo, bo takie konie mogą nas przypadkiem staranować. Może nam się stać krzywda - mówi Maja Łopato. Nowe jedzenie, zwłaszcza suchy chleb, może też koniom zaszkodzić, bo zwierzęta nie są przyzwyczajone do trawienia takich pokarmów. Dla konia może to być śmiertelnie groźne.

Nie wszyscy lokatorzy zagrody w Kliniskach przestrzegają zasad. Niektóre konie, zwłaszcza młode, próbują eksplorować okolicę poza ogrodzeniem. Przoduje w tym młody ogier i jego dwie klacze, które są już weteranami ucieczek. Już kilka razy w tym sezonie pracownicy wyruszali na "safari", na poszukiwania zbiegów. Dla koni są to nowe tereny do eksploracji, ale też zawsze trawa jest bardziej zielona tam, gdzie nas nie ma - tak przyczyny ucieczek tłumaczy Maja Łopato.

Koniki do ucieczki wykorzystują uszkodzone ogrodzenie. Czasem niszczą siatkę same, często jednak to dzieło niefrasobliwych grzybiarzy, którym najwyraźniej nie chce się iść do przejścia przez ogrodzenie i wolą siatkę rozciąć. Leśnicy musieli już naprawiać popsuty płot zagrody koników.

Wśród mieszkańców zagrody są też ulubieńcy leśników. To klacz Kapela, która zawsze przywita się z odwiedzającymi. Jest bardzo przyjacielska i myślę, że każdy, kto spotka ten tabun, na pewno tutaj spotka się z Kapelą z bliska - mówi Maja Łopato.