Władze wszystkich gmin powiatu tatrzańskiego są przeciwne wprowadzeniu elektrycznych busów na trasę do Morskiego Oka. Stowarzyszenie Przewoźników do Morskiego Oka poinformowało w sobotę, że wspólne stanowisko w tej sprawie zostało skierowane do MKiŚ, które zapewniło zakup czterech "elektryków" na ten szlak.
Do Tatrzańskiego Parku Narodowego w minionym tygodniu wpłynęła jedna oferta od warszawskiej firmy MERCUS PSQ Sp. z o. o. na dostarczenie czterech elektrycznych busów za kwotę 3 mln 198 tys. zł. Pojazdy miałyby wozić do Morskiego Oka osoby z niepełnosprawnościami.
Władze gmin z Podhala, w tym Zakopanego, Bukowiny Tatrzańskiej, Poronina, Kościeliska, Białego Dunajca oraz władze powiatu Tatrzańskiego sprzeciwiają się jednak wprowadzeniu elektrycznych pojazdów na tę trasę.
Starosta Tatrzański Andrzej Skupień zwrócił wagę w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że minister klimatu i środowiska Paulina Hennig-Kloska odwołała spotkanie planowane po wakacyjnych testach „elektryków” i sama podjęła decyzję o zakupie busów elektrycznych.
Mięliśmy przeanalizować wyniki testów i wspólnie podjąć decyzję, co dalej. Nie możemy się godzić na takie traktowanie, że bez samorządów zapada decyzja na szczeblu ministerialnym o transporcie na naszym terenie. TPN nie jest uprawniony do świadczenia przewozów pasażerskich, a do utworzenia nowych linii komunikacji potrzebna jest odpowiednia infrastruktura. Wprowadzenie takiego transportu mogłoby stworzyć niebezpieczeństwo dla turystów wędrujących tą trasą - powiedział starosta Skupień.
Dodał, że wozacy nadal są zainteresowani testami wozów konnych wspomaganych elektrycznie, a dysponując funduszami ministerialnymi, można by przeznaczyć środki na opracowanie takich zaawansowanych wozów.
Zmiana, która została zaproponowana w transporcie do Morskiego Oka, nie jest poparta żadnymi argumentami. To działania lobby, które kieruje się swoim interesem, a na pewno nie dobrostanem koni, bo wszystkie badania przeprowadzone szczegółowo co roku wskazują, że konie są w dobrej kondycji, więc nie ma żadnych argumentów, aby zaprzestać kursowania wozów konnych - skomentował wójt gminy Bukowina Tatrzańska Andrzej Pietrzyk.
W maju w siedzibie TPN doszło do spotkania minister Pauliny Hennig-Kloski z przedstawicielami wozaków organizujących konny przewóz na trasie do Morskiego Oka i aktywistami działającymi na rzecz zwierząt. Wypracowano wówczas 12-punktowe porozumienie, które m.in. zakładało rozpoczęcie testów elektrycznych busów na trasie do Morskiego Oka.
Aktywiści z kolei domagają się całkowitego wycofania transportu konnego z tej trasy. Twierdzą, że zwierzęta cierpią, ciągnąc wozy pod górę, a trasa jest zbyt wyczerpująca, by praca koni mogła odbywać się w humanitarnych warunkach.
Konie pracujące na trasie do Morskiego Oka co roku, przed każdym letnim sezonem turystycznym, przechodzą szczegółowe badania weterynaryjno-hipologiczne, w tym ortopedyczne. W bieżącym roku 303 z 307 koni zostało dopuszczonych do pracy na trasie przez wszystkich członków komisji, a w ubiegłym roku dwa konie nie przeszły badań i zostały wycofane z pracy.
Zasady pracy koni na górskim odcinku ściśle określa regulamin Tatrzańskiego Parku Narodowego.
Mamy nadzieję, że normalność zwycięży. Szczegółowe badania lekarskie wykluczają, że konie na trasie do Morskiego Oka są źle traktowane i pracują ponad siły. Teraz dostaliśmy wsparcie wszystkich samorządów z powiatu Tatrzańskiego. Dobrostan koni jest pod stałą kontrolą. Tak zwani obrońcy praw zwierząt mają w tym jakiś cel i wymyślają różne niestworzone historie. Z jednej strony mówią, że po górach trzeba chodzić pieszo, a z drugiej proponują turystom podwózkę busami. To hipokryzja - powiedział szef przewoźników konnych do Morskiego Oka Władysław Nowobilski.
Mimo wszystko co jakiś czas zdarzają się przypadki upadków i zasłabnięć zwierząt. Filmik ukazujący jedno z takich zdarzeń otrzymaliśmy w maju od słuchacza RMF FM.
Twoja przeglądarka nie obsługuje standardu HTML5 dla video
Więcej na ten temat można przeczytać TUTAJ.