Mężczyzna, który wiosną wjechał w pieszych na placu Rodła w centrum Szczecina, potrącając kilkanaście osób, był niepoczytalny. Do takiego wniosku doszli psychiatrzy, którzy na zlecenie prokuratury zbadali Grzegorza Ł.
Śledztwo w sprawie toczy się nadal. Prokuratura czeka jeszcze na pięć opinii od biegłych patomorfologów, w tym na ocenę, czy śmierć jednej z potrąconych kobiet była skutkiem tamtego zdarzenia. Dopiero, gdy śledczy dostaną komplet opinii, będą mogli podjąć decyzję o zamknięciu dochodzenia. Prokurator może wtedy skierować do sądu wniosek o umorzenie postępowania i zastosowanie środków zabezpieczających - na przykład o umieszczenie Grzegorza Ł. w zamkniętym zakładzie psychiatrycznym.
Grzegorzowi Ł. grozi dożywocie.
Do wypadku doszło w marcu. Rozpędzony samochód osobowy wjechał w grupę ludzi na Placu Rodła w Szczecinie. Kierowca uciekł, powodując kolizję z trzema innymi pojazdami na al. Wyzwolenia. Poszkodowanych zostało łącznie 20 osób, w tym sześcioro dzieci. Dwie były w stanie krytycznym, a cztery w ciężkim. W maju prokuratura poinformowała, że jedna z osób zmarła.
Chwilę po zdarzeniu 33-letni Grzegorz Ł. został zatrzymany. Mężczyznę przebadano na obecność alkoholu i narkotyków. Wstępne testy nie wykazały obecności substancji odurzających.
33-latek usłyszał zarzuty usiłowania zabójstwa wielu osób, spowodowania katastrofy w ruchu lądowym, ucieczki z miejsca wypadku oraz spowodowania obrażeń. Swoje zachowanie tłumaczył chorobą psychiczną, w prokuraturze zeznał, że skręcił na chodnik, bo dostał ataku paniki.