Inflacja i rosnące ceny żywności dobijają gastronomię. Jak alarmuje Północna Izba Gospodarcza, może nas czekać fala upadłości restauracji i kawiarni, a przedsiębiorcy są w przysłowiowej kropce. Z jednej strony płacą więcej za produkty, z drugiej nie mogą podnosić cen, bo stracą klientów.
Sytuacja gastronomii jest jeszcze gorsza niż w czasie pandemii. Przedsiębiorcy zrzeszeni w Północnej Izbie Gospodarczej alarmują, że bez konkretnego działania nie jest wykluczone, że w ciągu najbliższych miesięcy z Polski zniknie znaczna część restauracji i kawiarni.
Inflacja zabija gastronomię. Tylko w ostatnich miesiącach w Szczecinie upadło kilka restauracji, w tym dwa bary mleczne. Ceny produktów rosną dynamicznie, a restauratorzy nie mogą pozwolić sobie na przerzucanie kosztów na klientów, bo Ci nie będą w stanie płacić 40-50 proc. więcej za danie. Restauracje więc popadają w długi lub upadają. Północna Izba Gospodarcza apeluje o przyjęcie pakietu ratunkowego i zwrócenie uwagi na sytuacje małych przedsiębiorstw - mówi Hanna Mojsiuk, prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.
Jak przypomina, rząd zniósł VAT na produkty spożywcze, ale nie na dania przygotowane w restauracjach. Oznacza to, że hurtownicy i sklepy spożywcze nie płacą VAT, ale restauratorzy już tak - w wysokości 8 procent. Do tego wiele restauracji musi oddać dotacje przyznane przez PFR za czas pandemii Covid-19.
W najtrudniejszej sytuacji są małe bary z obiadami domowymi, bary mleczne czy mniejsze restauracje. Ich marża dotychczas była bardzo niska, a przy dynamicznych podwyżkach cen nagle okazało się, że wzrost cen musi być znaczący, czego nie akceptują klienci.
Najmocniej podrożało mięso czy ryby. Przedsiębiorcy mówią o tym, że cena np. polędwicy w ciągu tygodnia potrafi wzrosnąć dwukrotnie. Hurtownie napojów gazowanych uprzedzały restauratorów, że należy zrobić wielkie zapasy do końca kwietnia 2022, bo od maja cena popularnych napojów wzrosła o 30 proc. za puszkę.
Relacje przedsiębiorców zrzeszonych w Północnej Izbie Gospodarczej w Szczecinie są bardzo gorzkie. W gastronomii panuje poczucie niepewności i frustracji. Rosną ceny produktów spożywczych, rosną ceny energii i gazu, rosną koszty pracownicze, a klienci coraz mocniej powstrzymują się od niepotrzebnych wydatków. W praktyce oznacza to także rezygnację z częstych wizyt w restauracjach. Niektórzy przedsiębiorcy mówią wprost, że obecna inflacja jest dla nich niemal tak samo wyniszczająca jak czas lockdownu.
Państwo scedowało na nas cały obowiązek zapłaty VAT. Wszyscy producenci mają obniżony VAT, a my zanosimy go w zębach do urzędu na poziomie 8,23 proc. Przedsiębiorca, który ma obrót na poziomie 200 tysięcy złotych miesięcznie musi zapłacić 19 tysięcy złotych miesięcznie. Produkt z hurtowni przyjeżdża bez VAT, a my jako restauracja musimy go zapłacić - mówi Izabela Nowak-Kasprzak, restauratorka z Koszalina.
Poza wysokim VAT-em przedsiębiorcy z Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie oburzeni są koniecznością zwrotu dotacji z Polskiego Funduszu Rozwoju. Pieniądze były przyznawane przedsiębiorcom w czasie lockdownu, a teraz PFR masowo oczekuje zwrotów dotacji.
Musimy oddać 96 tysięcy złotych. To jest dla nas prawdziwa tragedia. Nie możemy liczyć nawet na rozłożenie tych środków na raty - mówi Ewelina Bryguła, restauratorka ze Świnoujścia.
Jak mówi prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecnie sytuacja gastronomii jest bardzo poważna. Galopujące ceny są dostrzegalne dla klientów, a to może wiązać się z ich odpływem w trudnym czasie inflacji.
Restauratorzy nie mają wyjścia i podnoszą ceny - to wzrosty o kilkanaście procent, ale i tak mniej niż wzrost cen np. produktów spożywczych, warzyw czy mięsa. Restauratorzy bardzo ciężko przeszli pandemię Covid-19, a obecna sytuacja dla wielu firm jest kontynuacją tego kryzysowego czasu. Północna Izba Gospodarcza w Szczecinie zamierza poinformować Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw o sytuacji związanej z obciążeniem przedsiębiorców VAT-em oraz koniecznością zwracania środków z PFR. Takie sytuacje nie powinny mieć miejsca - mówi Hanna Mojsiuk.