"Tyle cudów złożyło się na to, że jestem cały, że głowa mała" - mówił w rozmowie z RMF FM Dominik Majlinger, 32-letni górnik uratowany po silnym wstrząsie, do którego 11 lipca doszło w kopalni Rydułtowy. Ponad kilometr pod ziemią w bardzo trudnych warunkach mężczyzna czekał na ratowników ponad dwie doby. Odnaleźli go przytomnego.

Do silnego wstrząsu w kopalni Rydułtowy doszło 11 lipca o godz. 8.16. W zagrożonym rejonie 1150 m pod ziemią było 78 górników, którzy prowadzili prace konserwacyjne maszyn i urządzeń. 76 z nich zostało wycofanych, kilkunastu z nich trafiło do szpitali. 

Ratownicy poszukiwani dwóch górników, którzy po wstrząsie nie wyjechali na powierzchnię. 11 lipca wieczorem Polska Grupa Górnicza przekazała informację o śmierci jednego z nich. Miał 41 lat. W górnictwie pracował 21 lat. 

13 lipca ok. 14.00, po ponad 50 godzinach akcji ratownicy dotarli do drugiego poszukiwanego górnika - Dominika Majlingera. 

"Nie było czasu na szukanie schronienia"

Dominik Majlinger spędził miesiąc w szpitalu. W rozmowie z reporterką RMF FM Anną Kropaczek przyznał, że czuje się coraz lepiej. Do pełni sprawności jeszcze daleka droga, ale zaczynam sobie radzić - ocenił górnik. Potrafię już więcej koło siebie zrobić, więc jest dobrze - dodał.

W rozmowie z RMF FM 32-latek wrócił pamięcią do wstrząsu z 11 lipca. W momencie tego zdarzenia na pewno straciłem przytomność. Nie wiem, po jakim czasie ją odzyskałem - stwierdził górnik. Metanomierz, który miałem przy sobie, nie ma funkcji zegarka, więc nie jestem w stanie określić, czy to było 15 minut, czy trzeba to liczyć w godzinach. Momentu tąpnięcia i tego, co było przed, też nie pamiętam. To się zatarło w pamięci. Próbowałem sobie przypomnieć, ale nie byłem w stanie - opisywał.

To zdarzyło się tak gwałtownie, że nie było czasu na szukanie schronienia. Po prostu stałem w dobrym miejscu w tym czasie. Wiadomo, że odniosłem obrażenia, ale przeżyłem - podkreślał Dominik Majlinger. 

"Była taka myśl, że to już koniec"

32-letni górnik wspominał, że pod ziemią odczuwał spokój. Myślałem, żeby jakoś to przeżyć, przeczekać, że ratunek nadejdzie. Była taka jedna myśl, że może to już jest koniec, ale przyjąłem to ze spokojem, nie spanikowałem - opisywał Majlinger. Życie tak nam się z żoną potoczyło, że mamy już swojego aniołka tam na górze... Człowiek tak właśnie pomyślał, że może po prostu się z nim spotka. Spokój był w człowieku... Widać, że to też był nasz Anioł Stróż, który czuwa nad nami - dodał mężczyzna.

Reporterka RMF FM pytała ocalonego górnika również o to, kiedy zorientował się, że zbliżają się do niego ratownicy.

Widziałem światła z kierunku, z którego przyszli. W momencie, kiedy je zobaczyłem, zacząłem nawoływać, krzyczeć, żeby wiedzieli, że tam jestem. Moja lampa już nie działała. Byłem w kompletnych ciemnościach i nie wiedziałem, czy jestem na przejściu, czy za czymś, co mnie przykrywa. Starałem się krzykiem ich ściągnąć - opisywał 32-latek. Jak dodał, poczuł wtedy "ulgę, szczęście i niedowierzanie, że wszystko się dobrze skończyło". To niedowierzanie jest dalej. Jak się człowiek zastanowi, to tam się tyle cudów złożyło na to, że jestem cały, że głowa mała - podkreślił. 

Ratownik: Krzyczęliśmy jak na mistrzostwach świata

Moment dotarcia do górnika opisywał w rozmowie z RMF FM również ratownik Michał Pinkowski. Była wielka euforia. Dominik nas zawołał. Był około 50 metrów od nas. Wszyscy zaczęliśmy krzyczeć...  W sztabie myśleli, że coś tam się dzieje, ze giniemy, a my krzyczeliśmy jak na mistrzostwach świata - dodał.

Zerwaliśmy się wszyscy do biegu. Biegliśmy przed siebie, nie patrząc na zmęczenie, na zagrożenia. Widzieliśmy go z daleka. Jak siedzi, patrzy i się cieszy, że nas widzi - opisywał Michał Pinkowski. 

Do dramatycznych lipcowych przeżyć wróciła w rozmowie z RMF FM również żona uratowanego górnika - Michalina Majlinger.

Cały czas czekaliśmy. Ta niewiadoma była najgorsza, ale ja wszystkim powtarzam, że nigdy nie straciliśmy nadziei. Może to brzmi banalnie, że trzeba mieć nadzieję, ale jesteśmy żywym przykładem na to, że trzeba ją mieć do samego końca, bo finał jest najszczęśliwszy z możliwych - opisywała kobieta.

Opracowanie: