Policja nie wznowi poszukiwań drona, który wczoraj miał niebezpiecznie zbliżyć się do samolotu podchodzącego do lądowania na lotnisku w Pyrzowicach w Śląskiem. Sprawą ma się zająć prokuratura.
Rzeczniczka komendy wojewódzkiej w Katowicach Sabina Chyra-Giereś poinformowała, że wczoraj poszukiwania były prowadzone w czterech powiatach: myszkowskim, zawierciańskim, będzińskim i tarnogórskim. Policja nie znalazła ani urządzenia, ani jego operatora.
Według policji nie jest pewne, czy załoga samolotu zauważyła drona, czy inne urządzenie. Wątpliwości, jak usłyszała dziennikarka RMF FM Anna Kropaczek, jest sporo. Sprawa została przekazana do prokuratury rejonowej w Myszkowie.
Z wcześniejszych ustaleń wynikało, że samolot Wizz Air leciał z holenderskiego Eindhoven do katowickiego portu w Pyrzowicach był na wysokości 1200 metrów, a dron 50 metrów niżej. Maszyna z pasażerami bezpiecznie wylądowała.
Kiedy załoga samolotu z Eindhoven do Pyrzowic była w linii prostej 20 kilometrów przed drogą startową lotniska Katowice (nad Myszkowem-Mrzygłodem), zgłosiła, że lecąc na wysokości ok. 1200 metrów, ok. 50 metrów pod maszyną przeleciał duży dron - quadrocopter. Zgłoszenie zostało wysłane, gdy samolot znajdował się na częstotliwości zbliżania (czyli jeszcze nie na częstotliwości lotniskowej wieży).
Maszyna linii Wizz Air zbliżała się wówczas do pozycji ustabilizowania przed podejściem do pasa katowickiego lotniska.
W tego typu sytuacjach kontrolerzy ruchu Polskiej Agencji Żeglugi Powietrznej, którzy otrzymują informację, zgłaszają ją do zarządcy lotniska, czyli - w tym wypadku - Katowice Airport. Lotnisko ma z kolei ma obowiązek niezwłocznego powiadomienia policji, straży granicznej i wewnętrznej służby ochrony lotniska.
Jak zapewnił Piotr Adamczyk z Katowice Airport, powiadomienie to nastąpiło natychmiast. Jednocześnie zaangażowane instytucje, wśród nich PAŻP, zgłaszają sytuację w systemie zgłaszania zdarzeń lotniczych. Następnie sprawa trafia do Urzędu Lotnictwa Cywilnego oraz Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych.
Poniedziałkowy incydent i następujące po nim działania potwierdziła również rzeczniczka PAŻP Rusłana Krzemińska.
To drugi w ostatnich dniach tak groźny incydent - do wcześniejszego doszło w sobotę na warszawskim Okęciu.
Jak wynika z nagrania z wieży, do którego dotarł tvn24.pl, jako pierwsza drona zauważyła załoga podchodzącego do lądowania samolotu z Poznania. Dron miał przelecieć ok. 30 metrów nad lądującą maszyną.
Chwilę później do lądowania podchodził samolot LOT-u z Wrocławia. Także jego załoga, ostrzeżona przez kontrolera lotów, potwierdziła obecność drona niedaleko samolotu. Dron miał być wielkości szybowca.
Sprawą zajmują się już Państwowa Komisja Badania Wypadków Lotniczych i Urzędu Lotnictwa Cywilnego. Wyjaśnia ją też specjalna komisja powołana przez Polskie Linie Lotnicze LOT.