Podkarpaccy policjanci interweniowali we wtorek w nietypowej sprawie. Mundurowi dostali telefon z informacją o niebezpiecznym znalezisku w stodole. Okazało się, że w budynku znajdowała się przez nikogo niepokojona i całkowicie zapomniana mina przeciwpancerna.
Na komisariat w podkarpackim Radymnie zadzwonił we wtorek mieszkaniec pobliskich Duńkowic, który powiadomił funkcjonariuszy o niebezpiecznym znalezisku, jakiego dokonał podczas prac porządkowych w swojej stodole.
46-latek oświadczył policjantom, że w ubiegłym roku wykopał przedmiot, który był silnie skorodowany i jak gdyby nigdy nic przeniósł go do stodoły.
Wówczas nie skojarzył, że znalezisko może pochodzić z czasów II wojny światowej. Zorientował się dopiero we wtorek, gdy sprzątał w budynku.
Kiedy zobaczył swoje wykopalisko, przyjrzał mu się dokładniej i stwierdził, że może to być mina. Rozpoznanie minersko-pirotechniczne, przeprowadzone przez przybyłych na miejsce funkcjonariuszy, potwierdziło jego przypuszczenia.
Okazało się, że jest to silnie skorodowana mina przeciwpancerna o grubości 8 cm i średnicy 22 cm.
Na miejsce wezwano saperów z 21 Batalionu Dowodzenia w Rzeszowie, którzy przejęli niewybuch i zabrali z miejsca z celem zneutralizowania.
Policjanci przypominają, że niewybuchy i niewypały z czasów II wojny światowej, choć wiele lat znajdowały się pod ziemią, wciąż są niebezpieczne.
Pod żadnym pozorem nie można być jak mieszkaniec Duńkowic, czyli nie wolno ich podnosić, odkopywać, przenosić w inne miejsce czy coś przy nich majstrować. W zamian należy niezwłocznie powiadomić policję.