W piątek zakończyła się sekcja zwłok 3-letniej dziewczynki, której śmierć stwierdzono w środę w szpitalu w Nowym Tomyślu. Policja podejrzewa, że dziecko mogło zatruć się silnymi oparami preparatu przeciwko gryzoniom. Biegli nie są jednak w stanie określić przyczyny zgonu dziecka. Muszą przeprowadzić kolejne badania.
Śledztwo w tej sprawie wciąż jest prowadzone i jak na razie nikt nie usłyszał jeszcze zarzutów. Postępowanie wszczęto w związku z nieumyślnym spowodowaniem śmierci oraz narażeniem na utratę życia lub zdrowia.
Biegli muszą przebadać wszystkie ślady zebrane na miejscu. Pobrano kolejne próbki do badań histopatologicznych, które mają potwierdzić, co było przyczyną śmierci 3-latki.
Według ustaleń policji, kilka godzin przed zatruciem na terenie nieruchomości rodziny użyto chemicznego środka przeciw gryzoniom. Jak się dowiedział nasz reporter Beniamin Piłat, śledczy nie wykluczają tego, iż preparat był wykorzystany niewłaściwie.
Powinien być zakopany w ziemi, a był umieszczony między ścianą a ociepleniem budynku, jednak są to na razie wstępne ustalenia, które przekazał rzecznik prasowy prokuratury okręgowej w Poznaniu, prok. Łukasz Wawrzyniak.
Wcześniej informowaliśmy także, że rodzinie dziewczynki odmówiono przysłania karetki pogotowia i matka zdecydowała się sama zawieźć dziecko do szpitala. Wyjaśnieniem tej sprawy ma się zająć zespół powołany przez wielkopolski urząd wojewódzki.
W czwartek do redakcji RMF FM szpital w Nowym Tomyślu wysłał oświadczenie, w którym napisał, że "dziecko trafiło do Szpitala na oddział SOR w stanie bez oznak życia". Dodatkowo zaznaczono, że podjęto wszystkie możliwe czynności w celu przywrócenia czynności życiowych, jednak bez powodzenia.