Dwóch mężczyzn zatrzymali poznańscy policjanci w śledztwie dotyczącym ukraińskiej fundacji oszukanej przez spółkę paliwową ze stolicy Wielkopolski. Ukraińcy zamówili w firmie paliwo dla armii oraz organizacji humanitarnych. Zapłacili za pierwszy transport, jednak zamówienie nie dotarło na Ukrainę.
Zatrzymani to Jan P., prezes firmy, która według prokuratury oszukała Ukraińców, a także Janusz Z., który pośredniczył w transakcji - wskazał między innymi spółkę, która była chętna zrealizować ukraińskie zamówienie.
Policjanci zatrzymali podejrzanych na Śląsku i w wielkopolskim Kole. Usłyszeli zarzuty oszustwa. W prokuraturze nie przyznali się do zarzutów. Przedstawili wyjaśnienia, które nie znajdują potwierdzenia w zebranym materiale dowodowym. Wskazywali między innymi na jeszcze inne osoby, które miały odpowiadać za transakcję.
Śledczy zdecydowali o dozorze dla obu zatrzymanych. Mają też zakaz kontaktowania się ze sobą. Podczas zatrzymania nie doszło do zabezpieczenia majątku podejrzanych.
Ukraińska firma, działająca w imieniu fundacji, zamówiła w poznańskiej firmie 10 transportów paliwa. Dostawca chciał opłatę "z góry", jednak Ukraińcy zdecydowali, że zapłacą najpierw za jeden samochód i gdy wszystko będzie w porządku - sfinansują resztę kontraktu. Czas na realizację dostawy wyznaczono w umowie na 5 dni. Minął ponad miesiąc, a transport nie dotarł do Lwowa.
Paliwo dla wojska i działań humanitarnych nie dojechało. To miał być pierwszy samochód z zamówionych dziesięciu. Teraz wszystko stoi. Mamy duży problem - powiedział reporterowi RMF FM Andrij Sawa z fundacji "Ukraiński Ród".
Firma i fundacja próbowały kontaktować się z dostawcą. Najpierw zapewniał, że transport dotrze, ale stanie się to kilka dni później. Potem opóźnienie tłumaczył kłopotami z samochodami, następnie argumentował, że brakuje dokumentów. Ostatecznie kontakt z firmą się urwał.
Andrij Sawa od wielu lat współpracuje z Polską i polskimi fundacjami. Prowadzi między innymi wymiany wakacyjne dzieci. Organizuje ich wypoczynek w naszym kraju. W czasie wojny w Ukrainie organizuje też wyjazdy rannych ukraińskich żołnierzy na leczenie do Polski. Do tej pory nie miał żadnych problemów polskimi partnerami.
Dziś trudno mi sobie wyobrazić, że tak mogło się stać, że w Unii Europejskiej zapłaciliśmy oficjalnie pieniądze, otrzymaliśmy fakturę i zostaliśmy oszukani - mówił Sawa, dodając: nie ma ani pieniędzy, ani paliwa.