Poszukiwani od kilku godzin w Poznaniu dwaj strażacy nie żyją. Takie tragiczne informacje przekazał o godz. 11:50 na platformie X premier Donald Tusk. Strażacy weszli do kamienicy przy ul. Kraszewskiego, by gasić pożar. Wtedy doszło do eksplozji. Strażacy, którzy zginęli, to 34-latek z 12-letnim stażem oraz jego 33-letni kolega z 11-letnim stażem, który osierocił dwójkę dzieci.

Ciała zmarłych strażaków zostały już wydobyte z gruzowiska.

Wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz podczas konferencji prasowej złożył wyraz współczucia rodzinie zmarłych strażaków, podkreślając, że byli to doświadczeni ratownicy. 

Ginie nam 34-letni kolega z 12-letnim stażem. 33-letni kolega z 11-letnim stażem, osierocił dwójkę dzieci. To jest tragedia dla nas wszystkich. Ci strażacy oddali swoje życie, by próbować ratować innych - mówił wiceszef MSWiA.

Wieczorem zastępca rzecznika prasowego wojewody wielkopolskiej Nina Swarcewicz poinformowała, że w szpitalach nadal pozostaje łącznie sześciu strażaków oraz trzy osoby, które także zostały ranne w tym zdarzeniu.

W poznańskich szpitalach przebywa jeszcze czterech strażaków oraz dwie osoby cywilne. Natomiast jedna osoba została przetransportowana do szpitala w Nowej Soli. Także dwóch strażaków, ze względu na obrażenia, zostało przetransportowanych do szpitala Siemianowicach Śląskich - powiedziała Swarcewicz.

Wszyscy liczyli, że strażacy żyją

Jeszcze 30 minut przed 12 była nadzieja na odnalezienie zaginionych. Rzecznik prasowy Komendanta Głównego PSP st. bryg. Karol Kierzkowski mówił o ratownikach, którzy ręcznie odgruzowują kamienicę. Idziemy po żywych - dodawał. 

Przyznał, że jeszcze na początku akcji był kontakt z jednym ze strażaków. Potem się urwał. 

Ratownicy mieli też wytypowane miejsce, gdzie mogli znajdować się zaginieni.

Musimy odgruzować ręcznie belki drewniane, które pospadały, bo zawaleniu uległy poszczególne kondygnacje, które były z elementów drewnianych. Siła eksplozji, a także pożar spowodowały, że zawaliły się wszystkie trzy kondygnacje. Na poziom zero spadły te wszystkie belki i klatka schodowa - relacjonował.

Nocny pożar w Poznaniu

Pożar przy ulicy Kraszewskiego wybuchł w nocy z soboty na niedzielę. Zgłoszenie dotyczyło pożaru w piwnicy. Czujka dymu zamontowana w jednym z mieszkań zaalarmowała jednego mieszkańców. Pierwsze zastępy PSP przybyły na miejsce po kilku minutach, jeszcze przed północą. 

Sytuację skomplikowały jednak eksplozje (najprawdopodobniej dwie), które nastąpiły już w trakcie akcji prowadzonej przez strażaków. 

Po tych wybuchach ogień przedostał się błyskawicznie na wszystkie kondygnacje, objął także dach sąsiedniej kamienicy. Moment wybuchu nagrał jeden z mieszkańców Poznania.

Siła uderzenia była tak duża, że odrzuciła strażaków, którzy weszli jako pierwsi, by ugasić pożar. Witryny w sklepach i szyby w wozach strażackich zostały zniszczone.

Nie wiemy co wybuchło, ale coś, co było na pewno w piwnicy, było potencjalnym źródłem wybuchu w kamienicy. Siła wybuchu była tak duża, że strażakom zrywało hełmy z głowy - mówił wiceszef MSWiA Wiesław Leśniakiewicz podczas briefingu w Poznaniu.

Czy to była butla propan-butan, czy może inna okoliczność - nie chciałbym w tym momencie jednoznacznie powiedzieć - wiceszef MSWiA zastrzegł, że dopiero śledztwo i wyniki oceny prowadzonej przez biegłych pod nadzorem prokuratury dadzą odpowiedź.

W trakcie akcji poszkodowanych zostało łącznie 11 strażaków oraz trzy postronne osoby: mieszkanka kamienicy i dwóch przechodniów ranionych odłamkami w czasie eksplozji.

Dwóch strażaków po eksplozji uznano za zaginionych. Znajdowali się wewnątrz budynku. 

W niedzielę rano, po ugaszeniu ognia, ratownicy nie mogli wejść do środka, by szukać zaginionych, musieli czekać na wzmocnienie konstrukcji. W kamienicy zawaliły się bowiem wszystkie stropy, budynek wymagał stabilizacji.

Ściany na bardzo długich odległościach nie są niczym związane. Wszystko to może runąć - mówił zastępca Komendanta Głównego PSP nadbryg. Józef Galica podczas konferencji prasowej przed godz. 8.

W wyniku akcji gaśniczej piwnice zostały zalane, trwało odpompowywanie wody. Stabilizowano ściany. Na miejscu pojawiły się ekipy poszukiwawcze z psami szkolonymi do poszukiwań w gruzowiskach.

Niestety, przed godz. 12 okazało się dwaj strażacy zginęli. 

Kamienica do rozbiórki

Z żywiołem walczyło kilkanaście zastępów straży, w kulminacyjnym momencie - jednocześnie 90 strażaków. 

Z płonącej kamienicy ewakuowano 20 mieszkańców. Kolejne 100 osób z sąsiednich budynków. 

Budynek prawdopodobnie czeka rozbiórka. Takie informacje przekazał prezydent Poznania Jacek Jaśkowiak.

Budynek trzeba dokładnie sprawdzić

Podczas niedzielnej konferencji minister Leśniakiewicz podkreślił, że na teraz nie ma nic do zarzucenia, jeśli chodzi o prowadzoną akcję i jej koordynację. Zapowiedział jednocześnie bardzo głębokie analizy całej sytuacji.

Strażacy jeszcze nie wchodzą do tego budynku, żeby dokonać dokładnego rozeznania. Budynek jest bardzo mocno uszkodzony. Nie ma drogi ewakuacyjnej, którą można by się ewentualnie poruszać i wejść do środka budynku - powiedział wiceszef MSWiA.

Trzeba dokonać ponownego bardzo dokładnego sprawdzenia obiektu, czy nie ma w nim kolejnych osób poszkodowanych.

Wiceminister przekazał, że według policyjnych danych, wszystkie osoby, które mieszkały w budynku, zostały ewakuowane. 

Nie ma informacji, żeby ewentualnie ktoś pozostał - powiedział Leśniakiewicz. Zaznaczył jednocześnie, że nie ma w tym momencie pewności, że w obiekcie nie znajdowała się jakaś osoba postronna. 

Stąd też nie możemy narażać ratowników i wprowadzić ich na tę fazę do działań ratowniczych, mimo że mamy 25 sekcji ratowników zaangażowanych, dwie grupy poszukiwawczo-ratownicze - wyjaśnił Leśniakiewicz.

Do niektórych z kamienic obok spalonego budynku mogą już wracać mieszkańcy

Zastępca prezydenta Poznania Mariusz Wiśniewski poinformował, że "do swoich mieszkań mogą już wrócić mieszkańcy kamienic przy ul. Kraszewskiego nr 10a, 11 oraz 15. Z tym, że w kamienicy 10a na razie wyłączony jest prąd".

Wiśniewski zaznaczył, że decyzją powiatowego inspektora nadzoru budowlanego i straży "na tę chwilę wyłączoną z użytkowania jest kamienica nr 10b oraz 14. Kamienica nr 13 - znajdująca się vis-a-vis kamienicy, w której doszło do wybuchu - będzie wyłączona co najmniej do jutra".

W odniesieniu do kamienicy nr 13 Wiśniewski tłumaczył, że ze względów bezpieczeństwa nie jest możliwe wejście do kamienic od frontu, a kamienica nr 13 nie posiada wejścia od tyłu budynku. W momencie, kiedy uda się takie przejście od tyłu budynku udostępnić (np. poprzez przebicie), mieszkańcy będą mogli wrócić do mieszkań.

Dodał, że obecnie nie wiadomo, kiedy do mieszkań będą mogli powrócić lokatorzy budynków nr 10b oraz 14.

Wiśniewski zaznaczył, że mieszkańcy budynków, które są wyłączone z użytkowania, mają zapewnioną pomoc ze strony miasta. Dodał, że wciąż o pomoc w zakwaterowaniu mogą się zwrócić mieszkańcy tych kamienic, którzy nie zrobili tego do tej pory.