Niezidentyfikowany obiekt wleciał od strony Ukrainy na terytorium Polski – potwierdziło Dowództwo Operacyjne. Służby próbowały go zlokalizować. Po południu na konferencji prasowej szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. Wiesław Kukuła przekazał, że wszystko wskazuje na to, że w polską przestrzeń powietrzną wtargnęła rosyjska rakieta. „Była przez nas śledzona radarowo, również opuściła tę przestrzeń. Mamy na to potwierdzenie radarowe i sojusznicze” – podkreślił generał.
Nieznany obiekt miał nadlecieć w godzinach porannych od strony granicy z Ukrainą, gdzie w nocy z czwartku na piątek i rano doszło do serii rosyjskich nalotów. Pierwsze informacje o zdarzeniu dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.
Poruszający się z ogromną prędkością obiekt latający zaobserwowali mieszkańcy gminy Dołhobyczów na Lubelszczyźnie. Mowa o okolicach Przewodowa - to w tej miejscowości przed rokiem eksplodowała rakieta, która wleciała zza granicy.
Świadkowie relacjonowali, że słyszeli wielki hałas i świst. Obiekt miał przemieszczać się na zachód. Jak dowiedział się dziennikarz RMF FM Krzysztof Zasada, wlot obiektu był zaobserwowany przez systemy naszych służb. Nie ma informacji, że doszło do eksplozji.
O szczegółach na temat porannego incydentu opowiedział na konferencji prasowej po spotkaniu Biura Bezpieczeństwa Narodowego gen. Wiesław Kukuła.
Wszystko wskazuje na to, że rakieta rosyjska wtargnęła w polską przestrzeń powietrzną. Była przez nas śledzona radarowo, również opuściła tę przestrzeń; mamy na to potwierdzenie radarowe i sojusznicze - powiedział generał.
Z informacji RMF FM wynika, że rano po sygnale o przekroczeniu przez niezidentyfikowany obiekt polskiej przestrzeni powietrznej był on poszukiwany m.in. przez wojsko o policję. Poszukiwania prowadzono na obszarze trzech powiatów - zamojskiego, tomaszowskiego i hrubieszowskiego. Sygnał radarowy urwał się w okolicy gmin Komarów i Rachanie.
Jak dotąd nie natrafiono na szczątki żadnej rakiety, nie ma też informacji o jakichkolwiek szkodach czy pożarze. W akcję zaangażowani byli wojskowi, ale także policjanci z trzech komend powiatowych. Wykorzystywane są drony i śmigłowiec. Policjanci przesłuchują też świadków.
Widzieli obiekt przelatujący, potężny świst, ewidentnie leciał znad granicy z Ukrainą w głąb kraju. Od razu była reakcja służb, pojawiły się u nas na miejscu, przesłuchały pracowników, którzy to widzieli - powiedział dziennikarzowi RMF FM pan Przemysław z gminy Dołhobyczów. Kilkaset metrów od jego firmy w Przewodowie w zeszłym roku eksplodowała rakieta, która nadleciała znad Ukrainy, teraz jego pracownicy znów zobaczyli lecący pocisk.
Działania żołnierzy i policjantów skupiały się m.in. na obszarze gminy Komarów - to miejscowość na południowy wschód od Zamościa. Mieszkańcy Sosnowej-Dębowej i Kraczewa widzieli, jak coś przelatywało - według nich to pocisk, tak jakby przelatywał w stronę północną - mówiła rano dziennikarzowi RMF FM wójt gminy Komarów Wiesława Sieńkowska. Jak dodawała, w akcję zaangażowani są mundurowi z dużą liczbą sprzętu. Przed godz. 14 poinformowała, że poszukiwania w gminie nie dały rezultatu.
Dziennikarz RMF FM Mateusz Chłystun informuje, że w lasach i na polach w okolicach miejscowości Wożuczyn w gminie Rachanie na Lubelszczyźnie nadal trwają wojskowe i policyjne poszukiwania ewentualnych pozostałości po rosyjskiej rakiecie, która wleciała dziś na terytorium Polski. Policjanci przeczesywali teren, rozmawiali też z mieszkańcami i zbierali relacje osób, które mogły coś widzieć.
Jesteśmy w stałym kontakcie z żandarmerią oraz KWP. Dostaliśmy informację o tym, że na radarze pojawił się niezidentyfikowany obiekt w okolicach Hrubieszowa, po czym znikł. Nie mamy żadnego potwierdzenia na temat tego, że spadł na terenie naszego województwa - poinformował PAP wojewoda lubelski Krzysztof Komorski.
Informację o tym zdarzeniu potwierdziło na portalu X (dawnym Twitterze) Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych. "W godzinach porannych w przestrzeń powietrzną RP od strony granicy z Ukrainą wleciał niezidentyfikowany obiekt powietrzny, który od momentu przekroczenia granicy, aż do miejsca zaniku sygnału obserwowany był przez środki radiolokacyjne systemu obrony powietrznej kraju. Zgodnie z obowiązującymi procedurami Dowódca Operacyjny RSZ uruchomił dostępne siły i środki pozostające w jego dyspozycji" - czytamy we wpisie.