Mateusz W. został skazany przez Sąd Okręgowy w Lublinie na 9 lat więzienia za napaść na policjanta. W trakcie próby zatrzymania potrącił funkcjonariusza samochodem i uciekł, miał przy sobie karabin i narkotyki. Prokuratura zarzuciła mu usiłowanie zabójstwa. Wyrok jest nieprawomocny.

Do zdarzenia doszło 7 kwietnia ub.r. w Lublinie, kiedy przy ul. Garbarskiej policja próbowała zatrzymać kierującego fordem 30-latka na zlecenie prokuratury w związku z inną sprawą. Mężczyzna nie zatrzymał się jednak do kontroli drogowej i zaczął uciekać. Z ustaleń wynika, że ruszając z miejsca najechał na funkcjonariusza przodem pojazdu. 

Po kilku kilometrach pościgu podejrzany porzucił samochód na parkingu przy ulicy Turystycznej. W trakcie pieszej ucieczki został zatrzymany przez policjantów. W wyniku potrącenia pokrzywdzony funkcjonariusz doznał obrażeń ciała poniżej 7 dni. Prokuratura oskarżyła Mateusza W. o usiłowanie zabójstwa policjanta z zamiarem ewentualnym.

Wyrok w tej sprawie zapadł w środę przed Sądem Okręgowym w Lublinie. Sąd wymierzył 31-latkowi karę łączną 9 lat więzienia, zmienił jednak kwalifikację głównego czynu na czynną napaść na funkcjonariusza policji. Oskarżony został uznany również winnym posiadania karabinu maszynowego bez zezwolenia oraz marihuany, a także niezatrzymania się do kontroli policyjnej w lutym ub.r.

Sąd orzekł wobec oskarżonego również dwuletni zakaz prowadzenia pojazdów. Ma zapłacić 2 tys. zł nawiązki dla pokrzywdzonego policjanta, 14 tys. zł dla ubezpieczyciela w związku z uszkodzeniem pojazdu policji i 6,5 tys. zł na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i Pomocy Postpenitencjarnej. Sąd zasądził od niego także ponad 31 tys. zł na rzecz Skarbu Państwa jako zwrot kosztów procesu.

Uzasadniając wyrok sędzia Marcelina Kasprowicz wyjaśniła, że biorący udział w akcji policjanci byli w strojach cywilnych, a wychodząc z samochodu pokrzywdzony miał w ręku odznakę służbową i krzyczał: "policja!".

Sąd uznał, że oskarżony miał świadomość, że jest zatrzymywany wówczas przez funkcjonariuszy policji, a nie - jak przekonywał - że chciał uniknąć rzekomego napadu przez "bliżej nieskonkretyzowane osoby". Bez wątpienia głównym celem ruszenia z miejsca (samochodem) była chęć ucieczki z policyjnej obławy - dodała sędzia.

Według sądu dalsze zachowanie Mateusza W. było obliczone na wyrządzenie krzywdy fizycznej u funkcjonariusza policji. Ma świadczyć o tym fakt, że oskarżony kontynuował jazdę mimo stojącego na drodze policjanta próbującego go zatrzymać, jednocześnie nie zmniejszył prędkości i kierunku jazdy.

Z opinii biegłych jednak wynika jednak, że prędkość samochodu, z jaką się poruszał Mateusz W. (ok 18-20 km/h), nie powodowała u policjanta zagrożenia dla życia i poważnych obrażeń.

Odnosząc się do wysokości kary, sędzia Kasprowicz wskazała na wysoki stopień szkodliwości czynów popełnionych przez Mateusza W.  Przekonywał, że ostatnie 4-5 lat to jest próba ułożenia sobie życia zawodowego i osobistego, ale wielokrotna karalność oskarżonego (...) zdaniem sądu ewidentnie świadczy o braku refleksyjności, niepoprawności w działaniu oskarżonego, stąd kara łączna 9 lat pozbawienia wolności - argumentowała sędzia.

Wyrok jest nieprawomocny.