"Miały być miód i mleko, zostało grupowe zwolnienie z Beko", "Chcemy uczciwie pracować, a nie na bruku wylądować" - takie transperenty można było zobaczyć podczas protestu pracowników Beko w Łodzi.

"Samotna matka" i "Kredyt hipoteczny"

Pracownicy Beko w Łodzi protestowali w związku z decyzją firmy o zamknięciu fabryki. Pracę ma stracić 1100 osób. 

Walczymy o dalszą działalność fabryki i nasze miejsca pracy. A jeśli się nie uda - o godne odprawy. Powiedziałem dyrekcji, że nie odejdziemy cicho i nie poddamy się. Będziemy walczyć do końca. Negocjacje zaczniemy od 50 odpraw. Rozmowy z władzami zaczynamy w poniedziałek  - powiedział szef "Solidarności" w łódzkich zakładach Beko Sebastian Graczyk.

Protestujący mieli flagi Solidarności, gwizdki i trąbki, transparenty z hasłami: "Chcemy uczciwie pracować, a nie na bruku wylądować", "Miały być miód i mleko, zostało grupowe zwolnienie z Beko" oraz plansze z napisami: "Samotna matka", "Pracujące małżeństwo", "Kredyt hipoteczny", "Wiek przedemerytalny", "Jedyny żywiciel".

W ten sposób chcieliśmy pokazać, kto wkrótce straci pracę. Wielu z pracowników to osoby z ponad 20-letnim stażem pracy w tych zakładach. Sam trafiłem do niego w wieku 27 lat, a wychodzę z niego dobiegając 50-tki. Co mam teraz zrobić? Jak odnaleźć się na rynku pracy? Jakie w tym wieku mam szansę na znalezienie nowej pracy? I w takiej sytuacji są setki osób - mówił Graczyk.

Walczą o fabrykę

Przewodniczący "Solidarności" w regionie łódzkim Waldemar Krenc podkreślił, że celem protestów jest walka o dalszą działalność łódzkiej fabryki. 

Na razie walczymy o to, żeby ten zakład uratować, o to, żeby ci ludzie nie stracili pracy. W tej sprawie rozmawialiśmy już z prezydent Łodzi, która ma spotkać się z władzami Beko oraz na zwołanej specjalnie w tej sprawie Wojewódzkiej Radzie Dialogu Społecznego, która składa się ze strony rządowej w osobie wojewody, samorządowej - marszałek województwa, pracodawców i pracowników. Rada przyjęła stanowisko, że nie zgadza się na likwidację fabryki - mówił Krenc.

W proteście wzięli udział pracownicy z obu zmian, ale praca odbywała się normalnie. Najpierw pikietowali ci, którzy pracowali na drugą zmianę, a następnie wymieniły się z nimi osoby, które przyszły do pracy na pierwszą zmianę.

Czarne koszulki na znak żałoby

Wcześniejszym wyrazem protestu wobec planów zamknięcia zakładów były czarne koszulki, w których pracownicy przychodzili do pracy. 

To taki wyraz naszego żałobnego protestu. Na razie zaczęliśmy od czarnych strojów, czarnych koszulek, ale jeśli warunki odejścia nie będą dla nas korzystne, będziemy strajkować - powiedziała Paulina Szperling z działu jakości.

27 września pracownicy Beko z Łodzi i Wrocławia mają pikietować przed ambasadą turecką w Warszawie. Beko to firma z tureckim kapitałem.

Dyrektor ds. komunikacji Beko Europe Zygmunt Łopalewski poinformował, że w piątek rozpoczęła się pierwsza część rozmów ze związkami zawodowymi oraz przedstawicielami pracowników firmy we Wrocławiu.

W Łodzi ten sam krok nastąpi w poniedziałek. Spotkania w formie konsultacji mają na celu ustalenie jak najlepszych warunków odpraw dla pracowników, a także wspólne określenie harmonogramu wdrażania zmian w procesie restrukturyzacji - wyjaśnił Łopalewski.

Beko Europe deklaruje pełną otwartość i gotowość do wysłuchania potrzeb i oczekiwań pracowników oraz podejmie współpracę ze wszystkimi, których dotkną zmiany związane z restrukturyzacją, aby pomóc im w odnalezieniu się w tej trudnej i wymagającej sytuacji.

Produkcja do końca kwietnia 2025

Produkcja w zakładach w Łodzi ma zostać zakończona do końca kwietnia przyszłego roku. Producent tłumaczył decyzję zmieniającym się rynkiem, słabym popytem na produkty wytwarzane w Polsce i związaną z tym nierentownością produkcji.

Na początku września Beko Europe ogłosiło decyzję o zakończeniu działalności zakładów w Łodzi, gdzie produkowane są kuchenki, suszarki i komponenty plastikowe oraz wrocławskiej fabryki lodówek. Zwolnienia obejmą 1,8 tys. osób, z czego 1,1 tys. pracuje w Łodzi.