Prokuratura Rejonowa w Bochni wszczęła śledztwo w sprawie usiłowania zabójstwa w związku z podpaleniem domu w Starym Wiśniczu. Mieszkała w nim policjantka z rodziną. Śledczy zbadają, czy ktoś mógł chcieć się na niej zemścić.

Do tragedii nie doszło, bo jeden z domowników się obudził

Pożar wybuchł w nocy z poniedziałku na wtorek. W domu była policjantka z mężem i dwójką dzieci.

Do tragedii nie doszło, gdyż jeden z domowników obudził się, poczuł dym i usłyszał trzask palącego się dachu; zaalarmował resztę rodziny, która zdołała opuścić budynek - relacjonował Mieczysław Sienicki - rzecznik Prokuratury Okręgowej w Tarnowie.

Biegły, który przeprowadził oględziny miejsca pożaru, ocenił wstępnie, że zarzewie ognia znajdowało się na zewnątrz budynku. Wskazał też, że doszło do podpalenia. 

Sprawca, podpalając dom w godzinach nocnych, musiał co najmniej godzić się, iż mieszkańcy tego domu pogrążeni we śnie poniosą śmierć - zaznaczył rzecznik tarnowskiej prokuratury.

Pod patronatem Zarządu Terenowego NSZZ Policjantów w Bochni prowadzona jest zbiórka na odbudowę domu funkcjonariuszki. Na ten cel zgromadzono już ponad 117 tys. złotych. 

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

"Dominika pomaga wszystkim od 18 lat jako funkcjonariuszka KP Nowy Wiśnicz, a dziś sama potrzebuje pomocy. W nocy z 17/18 lutego 2025 roku pożar zajął jej dom. Zniszczony został pokój jej 14-letniej córki, elewacja oraz dach. W wyniku gaszenia wszystko zostało zalane. Szkody, jak można sobie wyobrazić, są przeogromne" - czytamy w opisie zbiórki.