44-letni kierowca busa szkolnego z Białegostoku w trakcie dowożenia dzieci do szkoły zatrzymywał auto i wkładał do bagażnika zdekomponowaną lalkę. Miała wydłubane oko i była pobrudzona czymś, co przypominało krew. Przerażone dzieci powiedziały o wszystkim rodzicom. Mężczyźnie grozi więzienie.
Białostockim policjantom doniesiono o bardzo dziwnym zachowaniu kierowcy szkolnego.
Mężczyzna woził dzieci przez gminę Tykocin. Przez kilka tygodni zatrzymywał się w polu przy pryzmie obornika. Następnie wyjmował stamtąd zepsutą lalkę, którą wkładał do bagażnika lub na poduszkę samochodową. Po wszystkim odjeżdżał.
Obserwowały to przerażone dzieci, które opowiedziały o wszystkim rodzicom. Bały się, że mogą zostać skrzywdzone. Znajoma zgłaszającego znalazła na pryzmie nawozu lalkę z wbitym w głowę nożem i dużą plamą na korpusie przypominającą krew.
Policjanci już kilka godzin po zgłoszeniu zatrzymali kierowcę. Okazał się nim 44-latek z Białegostoku. Ujęto go tuż przed tym, gdy miał wykonać nowy kurs.
W bagażniku auta znaleziono elementy lalki. Mężczyzna usłyszał zarzut gróźb karalnych. Grozi mu do trzech lat więzienia.