"Wielu ludzi ma skłonność, żeby w obliczu stresu się izolować. To jest pochodne od atawizmu, żeby się gdzieś schować. Atawizmu zwierzęcego, który gwarantował nam przetrwanie"- mówi gość „Dania do Myślenia” w RMF Classic psycholog i psychoterapeuta Jacek Santorski. Dodaje, że "musimy bardzo uważać, żeby nie uciekać w atawizmy natury w obliczu stresu i zagrożenia". Jego zdaniem ważne jest, by skupić się na tym, na co mamy wpływ. Co zrobić, by czuć się bezpiecznie? "Nie jest to łatwe. Mamy obawy związane z tym, co się dzieje globalnie, troski albo złości z tym, co się dzieje lokalnie. Trudno się odłączyć od wszystkich źródeł informacji aby mieć złudzenie świętego spokoju"- mówi Santorski.
Tomasz Skory: Wychodzimy już chyba z traumy obaj - przed chwilą słuchaliśmy serwisu - jaką wywołały piątkowe zamachy w Paryżu, ale wiele osób wciąż myśli o ofiarach, o tym, co się może wydarzyć. Chciałem zapytać, jak sobie z tymi obawami radzić, żeby nie wpaść w apatię, zgorzknienie, czy nawet zapiekłą złość, bo i takie reakcje to może wywoływać, to co się stało.
Jacek Santorski: Nie jest to łatwe, zwłaszcza, że mamy obawy związane z tym, co się dzieje globalnie, troski albo złości związane z tym, co się dzieje lokalnie. Trudno się odłączyć od wszystkich źródeł informacji, aby mieć złudzenie świętego spokoju. Także nie jest łatwo.
Ale jak? Jak sobie z tym radzić?
Pierwsze, co mogę powiedzieć, gdybym mógł z lotu ptaka spojrzeć na wszystkie doświadczenia własne i badania psychologiczne, to żeby im trudniej, tym bardziej razem. Żebyśmy się wspierali, żebyśmy właśnie teraz rozmawiali. Pan ze mną, ja z panem, pan, który dba o jakość naszej rozmowy, też się przysłuchuje a jeszcze być może paruset czy parę tysięcy słuchaczy. Po prostu wielu ludzi ma taką skłonność, żeby w obliczu stresu się izolować, to jest jakoś naturalne, to jest pochodne od atawizmu...
Zamknąć się w kącie...
Żeby znieruchomieć, żeby się gdzieś schować... Atawizmu jeszcze zwierzęcego, który gwarantował nam przetrwanie. W życiu społecznym, poza momentami, kiedy się zatrzymujemy i chowamy, ja na przykład, jak jestem w dużym stresie, to zmykam do śpiwora...
...ciekawe
I to można sobie tak zarządzać swoimi atawizmami, ale generalnie właśnie przełamuję moją skłonność do izolacji, aby spotkać się z kimś, komu mogę być pomocny, wysłuchując go, albo on będzie dla mnie pomocny, rozmawiając ze mną. Tylko potem jest pytanie, czy my się spotkamy, żeby się nakręcać w naszym niepokoju, czy się spotkamy po to, żeby właśnie się jakoś wesprzeć i ukoić.
Jest jeszcze druga strona tych reakcji, bo jedna - to strach i ucieczka, eskapizm, takie zamkniecie się w śpiworze a druga strona - to przejawianie agresji, to uważne śledzenie wzrokiem każdego, kto ma bardziej ciemną karnację, to pokrzykiwanie w internecie, to buńczuczne jakieś zapowiedzi, to odmowa przyjmowania uchodźców na przykład... To są też reakcje na strach, który wywołali terroryści.
Wie pan, gdybyśmy byli w telewizji, to teraz bardzo bliska mi osoba lubi, jak ja mówię słowo "podkorowe" i wtedy pokazuje tutaj na dół mózgu, bo im większy stres, tym bardziej podkorowo reagujemy a nasze podkorowe mechanizmy, te atawistyczne mówią: swój - dobry, obcy - zły. Kierując się tym, przetrwasz w wyścigu szczurów czy darwinowskiej ewolucyjnej grze. I teraz wielkie wyzwanie dla nas, żeby tym razem być wiernym dzieckiem nie natury, która to mówi a kultury, która nam mówi właśnie - otwierajmy się, poszukujmy, przecież prawdopodobieństwo, że ten jeden inny będzie zły, jest równie w gruncie rzeczy wysokie, jak że swój będzie zły. Ja się chcę panu zwierzyć, że gdy poczułem klimat pewnej demonstracji, która miała miejsce kilka dni temu, jako mieszkaniec Saskiej Kępy, to miałem taki odruch, trochę może nadmiarowy, żeby napisać nawet na Twitterze "nie zrobiłem tego!", że zamienię parę tysięcy polskich skrajnych działaczy pewnej organizacji na parę tysięcy uciekinierów. Chciałem tak przekornie powiedzieć, że po prostu i ci oni i my możemy być zarówno nosicielami piękności, jak i bestii. Tylko to jest kultura a natura mówi: inny - zły. Musimy bardzo uważać, żeby nie uciekać w takie atawizmy natury w obliczu stresu i zagrożenia.
A jak pan traktuje, czy poleca, czy nie poleca, takie proste racjonalizowanie, wzruszenie ramion, stało się, bywa, trzeba się zabezpieczać, ale i z tym liczyć, taki jest świat i idźmy dalej, nie przejmujmy się specjalnie...
Idźmy dalej można powiedzieć, nie wzruszając ramion. Można, jak wspaniale się nastawili pamiętam Brytyjczycy, gdy w Londynie te autobusy wybuchły i oni, chociaż powiedzenie "Business as Usual" ma kilka znaczeń, ale wtedy na Oxford Street, jak i na małych uliczkach, wszędzie wywiesili "Biznes jak co dzień". Bardzo ważne w obliczu stresu jest, żeby skupić się na tym, na co mamy wpływ. Oczywiście możemy mieć coraz mniej obszaru wpływu, ale skupiam się na tym, na co mam wpływ, że pójdę rano, otworzę sklep, dotrę do przerwy i mogę to zrobić, nie wzruszając ramion, mogę to zrobić z poczuciem, że wracam na swój posterunek, jakby powiedział ksiądz profesor Tischner. Ja bardzo lubię słowo posterunek, nauczyłem się tego od Tischnera. Każdy z nas ma parę swoich posterunków. I jak nie wiem, co zrobić, buddyjscy moi nauczyciele mówią - "jak nie wiesz, co robić, to służ innym" a ksiądz Tischner - "jak nie wiesz, co robić, zapytaj, gdzie jest twój posterunek."
Dlaczego nasi urzędnicy państwowi muszą się teraz bać? Przeczytaj całą rozmowę na www.rmfclassic.pl