"Dziękuję za poparcie jakiego udzieliliście mi w tej kampanii"- tak Mitt Romney zaczął swoje przemówienie po, wszystko na to wskazuje, przegranych wyborach prezydenckich. Rywal Baracka Obamy pogratulował mu zwycięstwa. Jak podkreślił, chciał zostać prezydentem, bo martwi się o Amerykę.
Dziękuję za poparcie jakiego udzieliliście mi w tej kampanii. Modlę się, żeby nowy prezydent zakończył to wyzwanie jakim jest zwycięstwo, sukcesem. Mam nadzieję, że jego ciężka praca przyczyni się do dobrobytu naszego kraju - powiedział Mitt Romney. W przemówieniu dziękował swojej rodzinie, żonie oraz sztabowcom zaangażowanym w kampanię. Dziękuję za modlitwy. Wykonaliście wspaniałą robotę, jesteście najlepszą drużyną jaką można sobie wyobrazić. My obywatele musimy stanąć teraz ramię w ramię i działać dla Ameryki - podkreślił.
Zobacz relację minuta po minucie Kandydat Republikanów czekał ponad godzinę z przyznaniem się do porażki, czekając na wyniki w Ohio. Według najnowszej prognozy CNN Obama otrzymał 303 głosy elektorskie, a Romney 206. Za poparcie podziękował też na Twitterze Obama. "To zdarzyło się dzięki wam, dziękuję" - napisał. Uzyskał on potrzebne do zwycięstwa minimum 270 głosów elektorskich dzięki nieznacznej wygranej w stanie Ohio. Jest to jeden ze stanów wcześniej "wahających się" (swing states). Obama wygrał z Romneyem w niemal wszystkich pozostałych swing states: w Pensylwanii różnicą 5 procent, w Kolorado różnicą 3 procent, w Wisconsin różnicą 6 procent, w Iowa - także 5 procentami, a także w Wirginii, Nevadzie, New Hampshire i Michigan. W godzinę po przekroczeniu przez prezydenta bariery 270 głosów elektorskich nie były jeszcze rozstrzygnięte wyniki wyborów na Florydzie, ale i tam zanosiło się na zwycięstwo Obamy. Ze stanów "wahających się", Romney triumfował tylko w Karolinie Północnej. Amerykanie nie chcą prezydenta milionera. Chcą człowieka, który zamierza walczyć o klasę średnią. Obamie nie przeszkodziły słabe wyniki amerykańskiej gospodarki, czy wysokie bezrobocie. Być może "pomógł" mu atak huraganu Sandy, gdzie na zniszczonych terenach zaprezentował się jako odpowiedzialny przywódca. W bastionie aktualnego prezydenta w Chicago Amerykanie już świętują jego zwycięstwo. Korespondent RMF FM informuje o tłumach na Time Squre w Nowym Jorku i przed Białym Domem w Waszyngtonie.