"Szczególnie znaczący" atak rakietowy miał uderzyć w środę w miasta w całej Ukrainie. Takie informacje były rozpowszechniane tego dnia przez media społecznościowe, a ich nadawcą miał być rzekomo sam wywiad wojskowy Ukrainy (HUR). Instytucja podała, że wiadomość o zagrożeniu jest fałszywa, a za dezinformacją stali Rosjanie.
"Państwo terrorystyczne prowadzi zmasowany atak informacyjny i psychologiczny przeciwko Ukrainie. Komunikatory i sieci społecznościowe rozpowszechniają fałszywe wiadomości rzekomo w imieniu wywiadu wojskowego Ukrainy o zagrożeniu ‘szczególnie znaczącym’ atakiem rakietowym i bombowym na ukraińskie miasta w dniu dzisiejszym" - przekazano w wiadomości w serwisie Telegram.
"Ta wiadomość jest fałszywa i zawiera błędy gramatyczne typowe dla rosyjskich operacji informacyjnych i psychologicznych. Wzywamy do ufania informacjom pochodzącym wyłącznie z oficjalnych źródeł i od wywiadu wojskowego Ukrainy" - podkreślono w komunikacie.
Według HUR, wróg, nie mogąc podporządkować sobie Ukraińców siłą, ucieka się do środków zastraszania i psychologicznej presji na społeczeństwo.
Jednocześnie HUR zauważył, że nie należy ignorować ostrzeżeń o nalotach, które lepiej bezpiecznie przeczekać w schronie oraz prosił by nie wpadać w panikę.
Obawa przed zmasowanym rosyjskim atakiem doprowadziła do tego, że swoje ambasady w Kijowie zamknęło w środę kilka krajów, w tym USA.
Polska placówka działała normalnie, ale jak zaznaczał jej szef Piotr Łukasiewicz, miano na uwadze ryzyko ostrzału. Traktujemy te ostrzeżenia bardzo poważnie, jednak i ja sam jestem na miejscu, i część personelu znajduje się na miejscu w bezpiecznych pomieszczeniach - zapewniał polski dyplomata.