Ukraina i Rosja prowadziły tajne rozmowy na temat częściowego zawieszenia broni, ale obecna ofensywa wojsk ukraińskich w Rosji udaremniła ten dialog. Problem omawia w sobotnim numerze dziennik „Washington Post”. PAP rozmawiał z kolei z byłym oficerem CIA, który wskazał, że cele ukraińskiego ataku w rosyjskim obwodzie kurskim mogą być zupełnie inne, niż te, o których mówi się dziś najgłośniej.

Rozmowy w Katarze. Kreml zawiesił je, ale się nie wycofał

Kijów i Moskwa planowały wysłać w tym miesiącu do Kataru swoje delegacje. Tematem negocjacji miało być zakończenie wzajemnych ataków na infrastrukturę energetyczną.

Osobne rozmowy Kataru z obiema stronami, które miały umożliwić negocjacje, zostały zakłócone przez niespodziewaną inwazję Ukrainy na obwód kurski na zachodzie Rosji - pisze dziennik.

"WP" przypomina, że Rosja regularnie ostrzeliwuje ukraińską sieć energetyczną, a Ukraina atakowała dronami rosyjskie zakłady naftowe.

Dyplomata, który bierze udział w rozmowach, przyznał w rozmowie z dziennikiem, że Rosjanie przełożyli spotkanie z przedstawicielami Kataru po wkroczeniu wojsk Ukrainy na terytorium Rosji. Dodał, że delegacja z Moskwy nazwała to "eskalacją" i zaznaczył, że Ukraina nie poinformowała Kataru o planowaniu "swojej transgranicznej ofensywy".

Źródło dziennika zaznaczyło, że Kreml nie wycofał się z rozmów, ale chwilowo je zawiesił.

Cele Ukrainy są jasne i wyraził je prezydent Wołodymyr Zełesnki. Polityk podkreślał, że Kijów rozważy pełne zawieszenie broni tylko wtedy, gdy Rosja wycofa wszystkie wojska z terytorium Ukrainy, w tym z Półwyspu Krymskiego. Władimir Putin żądał z kolei, aby Ukraina oddała Rosji ukraińskie regiony, które znajdują się obecnie pod tymczasową okupacją wojsk rosyjskich.

"Ukraińska ofensywa wewnątrz Rosji to próba wyrwania się z błędnego koła"

Swoim komentarzem do ukraińskiej ofensywy w obwodzie kurskim podzielił się w rozmowie z PAP były oficer CIA i Marines Philip Wasielewski. Ekspert ocenił, że celem Ukrainy nie jest uzyskanie lepszej pozycji negocjacyjnej.

Zaskakująca ofensywa skłoniła komentatorów do domysłów, jaki może być jej główny cel, zakładany przez Kijów. Wielu z nich przypuszcza, że chodzi o wzmocnienie pozycji negocjacyjnej w rozmowach z Rosją, szachowanie jej wyrwanym kawałkiem ziemi, a także przygotowaniem do ewentualnej zmiany polityki wobec Ukrainy przez USA, gdyby wybory w tym kraju wygrał Donald Trump.

Wasielewski stwierdza, że operacja Ukraińców - choć niepozbawiona ryzyka - poza znaczeniem propagandowym ma też znaczenie militarne.

Oczywiście ta ofensywa jest wielkim ciosem w wizerunek Putina, stanowi duże wzmocnienie ukraińskiego morale i skutkowała pojmaniem setek, jeśli nie ponad tysiąca jeńców, którzy okażą się przydatni. Ale to, czego nie zauważa wielu komentatorów, to fakt, że za pomocą tego ruchu Ukraina z powrotem obróciła ten konflikt w wojnę manewrową, gdzie to ukraińskie wojsko ma przewagę - ocenia ekspert. Jak dodaje, przewaga ta wynika z większej elastyczności sił ukraińskich i lepszego dowodzenia. Zaznacza, że w wojnie pozycyjnej, jaka toczy się m.in. w Donbasie w okolicach Pokrowska, przewaga jest po stronie Rosjan.

Są takie dwa stare wojskowe powiedzenia. Pierwsze to: artyleria niszczy, piechota zdobywa. Drugie: im słabsza piechota, tym silniejsza musi być artyleria. Oba te powiedzenia mają zastosowanie do armii rosyjskiej w Donbasie, gdzie Rosjanie używają swojej przewagi w artylerii, doszczętnie niszcząc miasteczka i wioski, aż w końcu piechota je zajmuje po utracie dużej liczby żołnierzy - mówi Wasielewski.

Ukraińcy wychodzą z tego błędnego koła bycia pod stałym ogniem artyleryjskim i przenoszą walkę z miejsca, gdzie Rosjanie mają ustawioną całą swoją artylerię i logistykę, w miejsce, gdzie mają rosyjskich żołnierzy poza okopami i gdzie mogą niszczyć rosyjskie jednostki kawałek po kawałku - analizuje.

Ekspert wskazuje, że ruch Ukraińców jest ryzykowny, ponieważ cierpią oni na problemy kadrowe. Ofensywa pochłonęła część środków z Donbasu, gdzie Rosjanie już od tygodni powoli prąd do przodu.

Ukraińcy będą mieli przewagę, dopóki będą w ruchu. Jeśli Rosjanom uda się ponownie zmienić walki z powrotem w wojnę na wyniszczenie, to zmuszą Ukraińców do wycofania się lub okopania i w rezultacie Ukraińcy będą mieli jeszcze więcej terenu do obrony niż wcześniej - mówi.

Ekspert o ewentualnym zmuszaniu Ukraińców do rozmów przez Amerykanów

Jak ocenia rozmówca PAP, główny cel Ukraińców nie jest znany, a operacja pod Kurskiem może być teoretycznie również taktycznym zwodem mającym osłabić rosyjskie linie na innych odcinkach frontu. Jego zdaniem celem nie jest utrzymanie terenu po to, by stanowił on kartę przetargową, na wypadek gdyby Ukraina została zmuszona do podjęcia negocjacji z Rosją przez przyszłą amerykańską administrację.

W tej teorii widzę co najmniej dwa błędy: jeśli jakikolwiek amerykański prezydent uważa, że jest w stanie zmusić Ukraińców do podjęcia rozmów, których nie są gotowi podjąć, to poważnie przecenia swój wpływ. Po drugie, do wyborów pozostały jeszcze trzy miesiące, a zanim nowa administracja przyjdzie i będzie w stanie zająć się rozmowami, to minie z 9 miesięcy - mówi Wasielewski. Jeśli rzeczywiście taki był cel tej operacji, powinna ona zostać rozpoczęta w grudniu - dodaje.

Według analityka o ostatecznych efektach ofensywy, poza jej skutkami psychologicznymi, zdecyduje m.in. to, jak głębokie okażą się ukraińskie rezerwy i jak duże straty Ukraińcy będą w stanie zadać Rosji na jej terytorium.

Ekspert przypomina jednak o możliwych skutkach ubocznych ukraińskiego natarcia.

Tak jak nie należy lekceważyć skutków dla ukraińskiego morale, nie można lekceważyć tego, jak sytuacja wpłynie na Rosjan, którzy dotąd mieli coraz większe problemy z mobilizacją żołnierzy, oferując coraz większe kwoty za wstąpienie do wojska. Być może fakt, że teraz muszą bronić swojego terytorium, to zmieni - zaznacza.

Maria Zacharowa: Nie było żadnych negocjacji między Moskwą a Kijowem

Rosyjski MSZ zaprzeczył w niedzielę doniesieniom zachodnich mediów, że atak Ukrainy na obwód kurski spowodował zerwanie prowadzonych przez pośredników rozmów z Kijowem na temat wstrzymania ataków na cele energetyczne, o czym poinformował w sobotę "Washington Post".

Nikt niczego nie zerwał, ponieważ nie było czego zerwać. Nie było żadnych bezpośrednich ani pośrednich negocjacji między Rosją a reżimem w Kijowie na temat bezpieczeństwa obiektów infrastruktury krytycznej - powiedziała Maria Zacharowa, rzeczniczka rosyjskiego MSZ, o raporcie dziennika.

Rząd Ukrainy nie skomentował na razie wypowiedzi Zacharowej.