Założyciel tzw. grupy Wagnera, biznesmen Jewgienij Prigożyn miał w twarz powiedzieć Władimirowi Putinowi o błędach, jakie Rosja popełnia na froncie w Ukrainie - informuje "The Washington Post", powołując się na raport amerykańskiego wywiadu.
Od początku rosyjskiej inwazji na Ukrainę pojawiają się informacje, że służby i bliscy współpracownicy Władimira Putina niedostatecznie informują go o sytuacji na froncie. Na początku października "The Washington Post", powołując się na dane amerykańskiego wywiadu napisał, że w otoczeniu rosyjskiego prezydenta jest osoba, która bezpośrednio opowiedziała o błędach popełnionych w wojnie. Wtedy jednak jej nazwisko nie było znane dziennikarzom.
Teraz "WP" ujawnia, że chodzi o Jewgienija Prigożyna, biznesmena i założyciela prywatnej armii najemników, tzw. grupy Wagnera. Podobne informacje podał także portal Vice.
Prigożyn miał skrytykować ministerstwo obrony i stwierdzić, że za bardzo polega ono na jego najemnikach, jednocześnie nie przekazując grupie wystarczająco środków. Miał być to instrument nacisku na to, by Kreml zdecydował o zwiększeniu wsparcia - podaje "Washington Post".
Wywiad jest też przekonany, że to Prigożyn i jego ludzie stoją za filmami, na których rezerwiści (pod nadzorem wagnerowców) narzekają na braki żywności i problemy ze sprzętem. Już wtedy pojawiały się podejrzenia, że filmy są kręcone po to, by uderzyć w ministra Siergieja Szojgu.
Sam Prigożyn przekonuje, że nie kontaktuje się z Putinem i nie "skrytykował kierownictwa Sił Zbrojnych Rosji". Przekazał także "Washington Post", że nie widział filmów, na których wagnerowcy skarżą się na zaopatrzenie. Oskarżył także dziennikarzy o to, że zachowują się jak "kobiety z bazaru, które zbierają plotki i spekulacje".
Jewgienij Prigożyn krytykuje armię rosyjską, chętnie robi to poprzez inne osoby. Po tym, jak wojsko poniosło szereg klęsk w obwodzie charkowskim, dowództwo zaczął krytykować szef Czeczenii Ramzan Kadyrow. Prigożyn go do tego zachęcał. "Ramzan, piękny, dawaj czadu" - pisał wtedy.
Sprawa ma także charakter bardziej personalny, gdyż Prigożyn prywatnie nie lubi ministra obrony Siergieja Szojgu. W poprzednich latach biznesmen stracił bowiem np. część kontraktów na rzecz armii.
Według medialnych doniesień, Kreml nie zamierza ganić Prigożyna, gdyż w obliczu porażek na froncie zainteresowany jest "alternatywnymi metodami" prowadzenia wojny.
"Washington Post" wskazuje, że Jewgienij Prigożyn zdobywa coraz silniejszą pozycję w Rosji. Fakt, że postanowił przekazać Putinowi złe wieści o wojnie, może być dowodem na to, że chce się pokazać, jako "człowiek, który mówi prawdę i wykonuje swoją robotę".
Prigożyn, nazywany "kucharzem Putina" (ze względu na działalność w gastronomii i realizowanie catering dla wojska), przez lata zaprzeczał, że stoi za utworzeniem grupy Wagnera. Pozywał nawet dziennikarzy za takie sugestie. W tym roku jednak sam przyznał się, że to on stworzył prywatną kompanię najemników, która wspomaga Rosję w zagranicznych konfliktach.