Polska od początku roku zadłuża się w obcych walutach niemal najszybciej na świecie. Dzieje się tak, bo "przycisnęła" nas wojna w Ukrainie. Dochody z podatków rosną wolniej, a wydatki szybciej. Według wyliczeń agencji Bloomberg, rząd pożyczył od początku roku już prawie 9 mld dolarów. To daje nam drugie miejsce na świece.
Zarówno Polska, jak i inni sąsiedzi Ukrainy, zbierają finansowe żniwo trwającej już ponad 14 miesięcy wojny. Rozdawane są dotacje na energię, rozbudowywane i wyposażane są armie, a ukraińskim uchodźcom zapewnia się kwatery, umożliwia im naukę i karmi. Aby móc stawić czoła tym wydatkom, rządy Europy Wschodniej zadłużają się w obcych walutach jak nigdy dotąd.
Według wyliczeń agencji Bloomberg, już w tym roku kraje regionu pożyczyły prawie 32 mld dolarów - to trzykrotnie więcej, niż analogicznym czasie w ubiegłym roku. Najwięcej, bo na 9 mld dolarów, zadłużyła się Polska. Dalej jest Rumunia (6 mln dolarów) i Węgry (5 mld dolarów).
Zadłużenie na poziomie 9 mld dolarów stawia Polskę pod tym względem na drugim miejscu na świecie. Rumunia jest czwarta, a Węgry piąte (wyprzedzają np. zamieszkiwany przez 130 mln osób Meksyk).
Jeśli rosyjska inwazja na Ukrainę będzie się albo przeciągać, albo nasilać, to w całym regionie wydatki finansowane długiem mogą jeszcze wzrosnąć.
Do zadłużenia w obcych walutach doszło ze względu na fakt, że kraje Europy Wschodniej zostały "przyciśnięte" przez wojnę w Ukrainę.
Z jednej strony gospodarki zwolniły, a z drugiej - rząd zwiększył wydatki, by chronić obywateli przed skutkami osłabienia.
Spowolnienie gospodarek wiąże się z wyjątkowo wysoką inflacją, która szaleje w Polsce czy na Węgrzech. Jest to częściowo spowodowane wojną, która wymusiła dywersyfikację źródeł energii, a co za tym idzie - konieczność sprowadzania ropy i gazu po wyższych cenach. Rządy krajów regionu starają się z tym walczyć, organizując pomoc w postaci tarcz antyinflacyjnych, dopłat, dotacji i innych działań mających łagodzić szok cenowy dla obywateli.
Rządy w Warszawie, Bukareszcie czy Budapeszcie pożyczają na potęgę, bowiem wzrosły tzw. potrzeby pożyczkowe. Jest ku temu jeszcze jeden powód - wydatki na zbrojenia. Na to też trzeba pożyczyć dodatkowe miliardy.
Rządy pożyczają w obcych walutach, dlatego że, jak zauważa dziennikarz RMF FM Michał Zieliński, taki sposób jest tańszy - można bowiem płacić niższe odsetki. Przynajmniej tak jest teraz.
Poza tym, można liczyć na to, że w dłuższej perspektywie dolar się osłabi, a polski złoty czy węgierski forint odbudują swoją wartość, dzięki czemu wyrażona w złotych wartość długu spadnie.
Jest jeszcze jeden powód, być może najważniejszy - władze szukają chętnych na zakup obligacji, gdzie się da. W Stanach Zjednoczonych wielkie instytucje finansowe mogą się zainteresować inwestycją w obligacje w dolarach, a w złotówkach już niekoniecznie. Dzięki temu można po prostu pożyczyć więcej.
Zadłużanie się w dolarach czy innych twardych walutach, zamiast we własnym pieniądzu, jest tańsze w obsłudze. Ale to też jest ryzykowne. Jeśli przykładowo złoty mocno się osłabi, a dług nagle wzrośnie, to pojawi się pułapka znana frankowiczom.
Przez lata rząd chwalił się, że obniża zadłużenie w obcej walucie, a teraz obiera odwrotny kierunek.